Róże - pielęgnacja, opryski. Czarna plamistość
Bardzo dziękuję za rady. Zanim zastosuję środek postanowiłam jeszcze raz sprawdzić w necie swoją diagnozę i oto znalazłam ciekawostkę, że faktycznie rdzę róży można zwalczać przy pomocy roztworu sody oczyszczonej. Stosuje się go w proporcji: na 1 litr ciepłej wody daje się 1/4 - 1/5 płaskiej łyżeczki + 1/2 łyżeczki dowolnego oleju jadalnego. Wszystko dokładnie wstrząsamy.
Środek ten ponoć działa również nawet na duże populacje mszyc.
Nie należy pryskać w ciągu słonecznego dnia, gdyż olej może działać jak soczewka i może dojść do poparzeń rośliny.
Pryskać 2x w odstępie 2 tyg.
Podobno roztwór sody polecany jest do zwalczania czarnej plamistości przez Królewskie Towarzystwo Róż w Anglii.
Musze jednak stwierdzić, że nie mam pewności czy moje róże chorowały na czarna plamistość czy na mączniaka rzekomego (tym bardziej, że ta właśnie choroba objawiła się na winorośli). A może występowały u mnie obie choroby.
Rozważam użycie roztworu sody, ale obawiam się, że nie zwalczy ona mączniaka rzekomego.
Co stosujecie przy tej drugiej diagnozie?
Środek ten ponoć działa również nawet na duże populacje mszyc.
Nie należy pryskać w ciągu słonecznego dnia, gdyż olej może działać jak soczewka i może dojść do poparzeń rośliny.
Pryskać 2x w odstępie 2 tyg.
Podobno roztwór sody polecany jest do zwalczania czarnej plamistości przez Królewskie Towarzystwo Róż w Anglii.
Musze jednak stwierdzić, że nie mam pewności czy moje róże chorowały na czarna plamistość czy na mączniaka rzekomego (tym bardziej, że ta właśnie choroba objawiła się na winorośli). A może występowały u mnie obie choroby.
Rozważam użycie roztworu sody, ale obawiam się, że nie zwalczy ona mączniaka rzekomego.
Co stosujecie przy tej drugiej diagnozie?
Pozdrawiam Edyta
- Elzbieta M
- Mistrz dyskusji!
- Posty: 7924
- Rejestracja: 2010-09-22, 20:16
To wspaniale Edytko że znalazłaś potwierdzenie o sodzie. Ciekawa jestem , czy np przeciw rdzy na gruszy tez by taki oprysk był skuteczny.
Co się tyczy mączniaka na różach - jak już wystąpi , to najpewniej wycinać porażone pędy. Wiadomo , że żal , bo np kwitną , ale chcąc ratować roślinę lepiej jednak wyciąć
Co się tyczy mączniaka na różach - jak już wystąpi , to najpewniej wycinać porażone pędy. Wiadomo , że żal , bo np kwitną , ale chcąc ratować roślinę lepiej jednak wyciąć
Zapraszam do siebie - Elżbieta M
Jest takie miejsce, a w nim me oczko i skalniak
Jest takie miejsce cz.2
Mieczyki Elżbiety
Jest takie miejsce, a w nim me oczko i skalniak
Jest takie miejsce cz.2
Mieczyki Elżbiety
Tylko, że u mnie jeszcze w tym roku nie wystąpił i zastanawiam się jak się przed nim zabezpieczyć .Elzbieta M pisze: Co się tyczy mączniaka na różach - jak już wystąpi , to najpewniej wycinać porażone pędy. Wiadomo , że żal , bo np kwitną , ale chcąc ratować roślinę lepiej jednak wyciąć
Tresaa masz u mnie punkcik za tą sodę - zamierzam wypróbować .
Pozdrawiam Edyta
Proszę o radę doświadczonych hodowców róż. W tym roku na wiosnę założyliśmy mały ogródek różany. Przygotowywałam się do tego całą zimę. Jako początkująca wyszukałam odmiany, które chciałabym mieć , a równocześnie są odporne na choroby i stosunkowo proste " w obsłudze". Pierwsze zaskoczenie przeżyłam w szkółkach, gdzie nie tylko nie mieli żadnej z poszukiwanych przeze mnie odmian (to mogę zrozumieć), ale nie wiedzieli jakie odmiany mają. Róże wyglądały jak małe wiązki chrustu, a sympatyczna pani poinformowała mnie, że "te są żółte, te czerwone, itp". Gdy się uparłam, że chciałabym znać odmianę pani po poszukiwaniach znalazła nazwy dwu: biały "chopin" i pomarańczowa "casanowa". Kupiłam jeszcze "żółtą", "czerwoną" i różową". Zasadziłam je ze wszelkimi honorami i pięknie się przyjęły i zaczęły rosnąć. Cóż z tego, skoro od czerwca walczę z plamistością i plamistość jest górą. Szczególnie "czerwona" jest bardzo delikatna. Od niej choroba się zaczęła. W tej chwili w wyniku usuwania zarażonych pędów nieomal doszczętnie ją ogołociłam. Ale kwitła cudnie i szkoda mi ją wykopać. Zresztą wszystkie bardzo ładnie kwitły i dzielnie walczyły wypuszczając coraz nowe pędy. W tym roku już nic więcej nie zrobię, oprócz usunięcia liści i chorych pędów. Ale co robić w przyszłym roku. Czy może lepiej wykopać tą najwrażliwszą (ale śliczną), żeby inne się nie zarażały?
Ja takiej róży się pozbyłam, była to akurat pnąca róża Parade (którą uwielbiałam). Ona zresztą po dwuletniej walce z plamistością była tak słaba, że bardzo przemarzała i ledwie odbijała.
Co do walki z plamistością, to od wiosny należy zaczynać od oprysków profilaktycznych (można poczytać http://forum.poradnikogrodniczy.pl/opry ... t5420.html ).
Ważne by pilnować terminów takich zabiegów i w odpowiedniej sekwencji je wykonać. Obserwować rośliny i po zauważeniu pierwszych objawów plamistości zastosować preparaty interwencyjne.
Na pocieszenie mogę tylko powiedzieć, że jak się człowiek nauczy jednego, to okazuje się - jak w tym roku - pojawiają się szkodniki, które też trzeba się nauczyć opanować. Róże są jednak tego z pewnością warte.
Co do tego, że w szkółce nie znali nazw róż nie dziwie się, ja w zasadzie już nie kupuję roślin bez nazwy (szczególnie róż). Myślę, że bardziej wybredny rynek z czasem to zmieni, bo i ogrody coraz piękniejsze wokół nas.
Co do walki z plamistością, to od wiosny należy zaczynać od oprysków profilaktycznych (można poczytać http://forum.poradnikogrodniczy.pl/opry ... t5420.html ).
Ważne by pilnować terminów takich zabiegów i w odpowiedniej sekwencji je wykonać. Obserwować rośliny i po zauważeniu pierwszych objawów plamistości zastosować preparaty interwencyjne.
Na pocieszenie mogę tylko powiedzieć, że jak się człowiek nauczy jednego, to okazuje się - jak w tym roku - pojawiają się szkodniki, które też trzeba się nauczyć opanować. Róże są jednak tego z pewnością warte.
Co do tego, że w szkółce nie znali nazw róż nie dziwie się, ja w zasadzie już nie kupuję roślin bez nazwy (szczególnie róż). Myślę, że bardziej wybredny rynek z czasem to zmieni, bo i ogrody coraz piękniejsze wokół nas.
Wszystkie te informacje są bardzo cenne. Czytając te posty nasuneło mi się pytanie odnośnie jednej z moich róż. O tóż : jak zwykle u mnie pomimo owijania róż agrowłókniną ( robię to po kilku latach corocznej utraty róż po zimie) końce przemarzają, które wycinam. W lipcu usunełam połowę pędów które wyglądały na przemarznięte ale postępowało to od wiosny. Na cięcie zdecydowałam się w momencie gdy wyglądało to tak jakbym miała utracić całą różę. Teraz zastanawiam się czy to nie była jakaś choroba. Proszę o informację.
O zamieraniu pędów róż można przeczytać więcej w naszym poradniku
http://poradnikogrodniczy.pl/pliki/szko ... oze10.html
http://poradnikogrodniczy.pl/pliki/szko ... oze10.html
Dziękuję za odpowiedź. Chyba nie stać mnie, na to, by nadwrażliwą różę po prostu usunąć. W każdym razie jeszcze nie... Ale przesadzę ją w drugi kąt ogrodu, daleko od pozostałych. I dam jej drugą szansę.
O opryskach sobie poczytam. Zresztą nie tylko o tym. (chyba będę musiała wziąć urlop!)
Ale mam jeszcze trzy pytania, jeśli można. Nasz mini-ogródek różany ma formę nieregularnej "wysepki", usunęłam dokładnie wszystkie chwasty i wysypałam podłoże warstwą kory. Chciałabym, żeby róże się trochę rozkrzewiły, ale na razie są młode i osłabione chorobą i wysepka wygląda trochę .... łyso. Zastanawiam się co można by tam "na razie" posadzić. Coś, co lubi podobne warunki i nie zaszkodzi różom. A może po prostu przeczekać?
A jeśli już jestem przy podłożu z kory, to w jaki sposób dokładnie usunąć spomiędzy kory opadłe liście zarażone czarną plamistością?
I jeszcze - gdzie i w jaki sposób nabyć dobre róże. Szukałam wiosną w internecie i wszystkie ciekawe oferty są na drugim końcu kraju . Mieszkam na Śląsku. Wolałabym nie kupować wysyłkowo, bo nie wiem co i w jakim stanie dostanę. Ale jeśli macie sprawdzonych dostawców, to będę wdzięczna za namiary.
O opryskach sobie poczytam. Zresztą nie tylko o tym. (chyba będę musiała wziąć urlop!)
Ale mam jeszcze trzy pytania, jeśli można. Nasz mini-ogródek różany ma formę nieregularnej "wysepki", usunęłam dokładnie wszystkie chwasty i wysypałam podłoże warstwą kory. Chciałabym, żeby róże się trochę rozkrzewiły, ale na razie są młode i osłabione chorobą i wysepka wygląda trochę .... łyso. Zastanawiam się co można by tam "na razie" posadzić. Coś, co lubi podobne warunki i nie zaszkodzi różom. A może po prostu przeczekać?
A jeśli już jestem przy podłożu z kory, to w jaki sposób dokładnie usunąć spomiędzy kory opadłe liście zarażone czarną plamistością?
I jeszcze - gdzie i w jaki sposób nabyć dobre róże. Szukałam wiosną w internecie i wszystkie ciekawe oferty są na drugim końcu kraju . Mieszkam na Śląsku. Wolałabym nie kupować wysyłkowo, bo nie wiem co i w jakim stanie dostanę. Ale jeśli macie sprawdzonych dostawców, to będę wdzięczna za namiary.
Jeśli chodzi o rośliny towarzyszące dla róż, to jest sporo. Wystarczy zobaczyć jak prezentują róże nasi forumowicze. Ja preferuję podsadzanie róż lawendami, bodziszkami, także szałwią i kocimiętką. Zawsze gdy zmienisz zdanie możesz takiego "towarzysza" wysadzić w inne miejsce. Bardzo ładnie się komponują te rośliny z różami. Także wiele osób uzupełnia róże klematisami bylinowymi czy pnącymi.
Co do zakupów róż. Ja kupowałam u siebie lokalnie w szkółce lub na rynku. Jednak mało było odmian opisanych, czyli nie tylko "czerwona", "różowa" czy "żółta". W moim przypadku, gdy na działce mam opisane gatunkowo kilkaset roślin - czego wydaje mi się często jeszcze nie widać - wybieram już tylko rośliny z nazwą gatunkową, a nn raczej nie kupuję. Jest to także podyktowane tym, że miejsca nie mam coraz więcej, więc w zakupach stałam się wybredna.
Róże kupowałam także z renomowanej polskiej hodowli Rosarium - metodą wysyłkową. Należy tu dodać, że sprawdzone szkółki (nie tylko wymieniona) i hodowcy wysyłają krzewy róż tak zabezpieczone, że bez problemu można tak kupować. Kupowałam też na Allegro, bo jeśli się znajdzie coś ciekawego, to trudno się oprzeć. Jeśli chodzi o róże nie mam złych doświadczeń z kupnem. Natomiast im róża rzadsza, tym droższa. Piękne odmiany czasem sporo kosztują.
Jeszcze podpowiedź co do wyboru odmian. Ja najpierw oglądam jak wyglądają dane odmiany, później czytam o wymaganiach, podatności na choroby i wtedy dopiero podejmuję decyzję o zakupie. Nie kupuję na zasadzie, że takiej jeszcze nie mam, bo nie każda odmiana sprawdzi się u mnie na północy. Preferuję róże o tolerancji mrozowej zaczynającej się od -26 stopni, szczególnie jeśli wybieram jakąś na działkę, w mieście mogę mieć odmiany mniej odporne.
Co do zakupów róż. Ja kupowałam u siebie lokalnie w szkółce lub na rynku. Jednak mało było odmian opisanych, czyli nie tylko "czerwona", "różowa" czy "żółta". W moim przypadku, gdy na działce mam opisane gatunkowo kilkaset roślin - czego wydaje mi się często jeszcze nie widać - wybieram już tylko rośliny z nazwą gatunkową, a nn raczej nie kupuję. Jest to także podyktowane tym, że miejsca nie mam coraz więcej, więc w zakupach stałam się wybredna.
Róże kupowałam także z renomowanej polskiej hodowli Rosarium - metodą wysyłkową. Należy tu dodać, że sprawdzone szkółki (nie tylko wymieniona) i hodowcy wysyłają krzewy róż tak zabezpieczone, że bez problemu można tak kupować. Kupowałam też na Allegro, bo jeśli się znajdzie coś ciekawego, to trudno się oprzeć. Jeśli chodzi o róże nie mam złych doświadczeń z kupnem. Natomiast im róża rzadsza, tym droższa. Piękne odmiany czasem sporo kosztują.
Jeszcze podpowiedź co do wyboru odmian. Ja najpierw oglądam jak wyglądają dane odmiany, później czytam o wymaganiach, podatności na choroby i wtedy dopiero podejmuję decyzję o zakupie. Nie kupuję na zasadzie, że takiej jeszcze nie mam, bo nie każda odmiana sprawdzi się u mnie na północy. Preferuję róże o tolerancji mrozowej zaczynającej się od -26 stopni, szczególnie jeśli wybieram jakąś na działkę, w mieście mogę mieć odmiany mniej odporne.
No właśnie też tak chciałam... W zimie przeczytałam kilka podręczników i co-mi-tam-w-ręce-wpadło o różach i wybrałam te, które uznałam za najodpowiedniejsze. Poczytałam o nich jeszcze w internecie i dokonałam pewnych poprawek na mojej "liście zakupów". Chciałam kupić na początek 6-7 różnych krzaków, ale wypisałam 12 gatunków, bo (jak wykombinowałam) - może którejś nie być w ofercie, ha ha!Daniela pisze: Ja najpierw oglądam jak wyglądają dane odmiany, później czytam o wymaganiach, podatności na choroby i wtedy dopiero podejmuję decyzję o zakupie.
Odwiedziliśmy 4 okoliczne szkółki, jeszcze przed sezonem, myślałam, że coś zamówię, dowiem się, co będzie w ofercie itd. Wszędzie patrzyli na mnie z mieszaniną zaskoczenia i rozbawienia. I wszędzie usłyszałam, że owszem jakieś róże będą, ale nie wiedzą kiedy i jakie. Wybrałam więc dwie najbardziej obiecujące szkółki i wiosną w drugiej z kolei dokonałam zakupów, o których pisałam powyżej. W przyszłym roku spróbuję jednak wysyłkowo. Zresztą u progu mojej kariery ogrodniczej nie będę zamawiać róż bardzo drogich.