Ufff, pierwszy etap za mną. Chyba jeden z trudniejszych jakim jest układanie folii, następny trudny będzie w przyszłym roku - czyli kaskada.
Tak jak pisałam, wykładzina została ściągnięta i zastąpiona czarną agrowłókniną i kawałkami starej kapy. Na tym etapie zdjęć nie robiłam bo w sumie wykop się nie zmienił tylko wyściółka.
A potem układanie folii - na myśl o tym drętwiałam i choć miałam zapewnienie pomocy męża to uparłam się zrobić to sama.
Okazało się to ... na początku skomplikowane bo trzeba było rozciągnąć folię o wymiarach 6 x 4 m na niewielkim trawniku, potem przeciągnąć do wykopu a następnie tak opuścić by najpierw folia ułożyła się na dnie (najniższym miejscu wykopu) a to już była wyższa szkoła jazdy dopóki ... nie znalazłam sposobu gdyż folia wcale taka lejąca nie była, raczej sztywna, mało poddająca się. Sposobem okazało się : najpierw lekkie naciskanie dłońmi folii by dotknęła dna - wlazłam na półkę dla roślin płytkiej wody i od strony trawnika (przeciwnej do półki) wsuwałam folię i dociskałam. Oczywiście po folii chodziłam w skarpetach.
Kiedy folia doszła do dna wykopu to nadal dłońmi delikatnie ułożyłam ją na dnie a następnie wlazłam tam sama i od tej pory to już była sama przyjemność
Stopniowo układałam najpierw zakładki na strefie głębokiej wody i gdy stan był bliski doskonałości (powiedzmy
) zaczęłam nalewać wody konewką.
Nalewałam, nalewałam, nalewałam ... bo mam konewkę 5 litrową (tzn. mam większe ale tylko ona mieści się w zbiorniku gdzie wlewana jest deszczówka). Mąż chciał od zbiornika podciągnąć wąż ale okazał się za krótki i dziurawy (kolejny zakup) więc pozostała konewka a jak się potem okazało najpierw nalałam ok. 150 litrów wody (30 kursów - świetny aerobik
) i to będzie widoczne na zdjęciu nr 1.
Gdy wody było już sporo wyrównałam zakładki i zaczęłam układać zakładki na półce wody płytkiej. I znów kursy z konewką: pełną - pustą, pełną - pustą, pełną... Polecam na odchudzanie choć uprzedzam po tym apetyt jest wilczy
I znów układanie zakładek - tym razem na półce najwyższej, biegnącej dookoła oczka, obcinanie folii, wkładanie jej do zbiorników, do których ma odpływać nadmiar wody z oczka, przytrzymywanie jej kamieniami i ... jak zwykle - przyjaźń z konewką na następne kilometry
W sumie wg licznika w baniaku wesło 500 litrów deszczówki - jakieś 100 kursów
Efekt końcowy prac (reszta jutro i w sobotę) jest widoczny na zdjęciu nr 2. Na więcej nie miałam czasu a chciałam wykorzystać ciepło słoneczka by folia lepiej się układała. Myślę jednak,że zakopywanie folii i układanie kamieni to już sama przyjemność.
Jednocześnie na zdjęciach (najlepiej na zdj. nr 3) widać, że jedną z tui mocniej przycięłam - tam gdzie będzie kaskada. Doszłam do wniosku, że muszę mieć więcej na nią miejsca, a więc trzeba się cofnąć w głąb a docelowo tuja ta będzie wycięta albo pod koniec przyszłego albo na początku następnego roku. To miejsce już jest przeznaczone na czerwonego buka pendulę i poza tym na kaskadę.
A teraz
pytanie dotyczące układania kamieni. Pozostało mi sporo folii, czy warto jej kawałki dodatkowo ułożyć pod kamieniami z jakimś miękkim wypełnieniem? Tak jak pisałam, mam albo taką wyściółkę/piankę pod panele w rolce albo gąbkę - kiedyś kupiłam coś co miało służyć za niby-karimatę na plażę pod ręcznik (grubość tej gąbki ok. 1-1,5 cm).
Czy warto dodatkowo coś takiego zrobić? Dodam,że dokładnie sprawdzałam czy w każdym miejscu dna, półki wody płytkiej i tej najwyższej folia przylega. Niemniej nie chciałabym po pierwszym sezonie łatać dziur
To na razie tyle. Dziś mam dość siłowni. Idę odpocząć