Halszko, moja siostra cioteczna miała psa o imieniu Funia. Mimo że była małym psem, absolutnie zaprzeczała stereotypowi jazgotliwego rozrabiaki. Dystyngowana, niełasa na jedzenie i strasznie "foszasta". Jej się nie głaskało, ona łaskawie pozwalała się głaskać. Gdy coś szło nie po jej myśli, strzelała takiego focha, że jak to wspominam, uśmiech sam się pojawia. Miała swoich ulubieńców (bez fałszywej skromności powiem, że byłem jednym z nich ), którym siadała na kolanach na powitanie, ale gdy tylko np. poruszyłem się i zakłóciłem jej spokój, rzucała mi obrażone spojrzenie i zeskakiwała charakterystycznie podrzucając swoimi... czterema literami. Miała swój kosz z ukochaną poduszką w miśki, nie daj Boże, żeby ktoś ją schował albo wziął, bo foch trwał tydzień. Funia dobrych parę dni nie dała się pogłaskać właścicielce, gdy ta ośmieliła się uprać poduszkę Niestety, wykryto u niej raka i w dość krótkim czasie od diagnozy zeszła z tego świata...halszka31 pisze:Małe - wesołe rozrabiaki i zbyt jazgotliwe jak dla mnie...
PS Jakoś nigdy nie pragnąłem mieć zwierzaka, ale wiedząc, jak siostra cioteczna przeżywa jej śmierć... Nie chciałbym czegoś takiego doświadczyć na własnej skórze.