Zwykłe i niezwykłe zioła Irka

Założenie i pielęgnacja ogrodu ziołowego, uprawa i zastosowanie ziół
ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Doxepine
Mistrz dyskusji!
Mistrz dyskusji!
Posty: 678
Rejestracja: 2013-07-28, 10:16

Zwykłe i niezwykłe zioła Irka

Post autor: Doxepine »

Jeśli pozwolicie, chciałbym w tym wątku rozpocząć temat nietypowych/rzadkich/niepopularnych roślin ziołowych (tzn. przyprawowych). W mojej parapetowej kolekcji znajduje się kilka takowych okazów. I choć zdjęć komórką robił nie będę, bo niewiele widać, chciałem się pochwalić ( ;-) ), a jednocześnie spopularyzować niektóre rośliny przyprawowe.

Lista opisanych do tej pory ziół:
- Acmella oleracea (Spilanthes acmella),
- Aksamitka lśniąca; łac. Tagetes lucida,
- Bergera koenigii;Murraya koenigii, liście curry
- Bluszczyk kurdybanek; łac. Glechoma hederacea,
- Cząber górski; łac. Satureja montana
- Czosnek niedźwiedzi; łac. Allium ursinum
- Dzięgiel litwor; łac. Angelica archangelica (arcydzięgiel litwor),
- Fiołek wonny; łac. Viola odorata
- Hyzop lekarski; łac. Hyssopus officinalis
- Gynostemma pentaphyllum; żeńszeń pięciolistny, ziele długowieczności, ziele nieśmiertelności, jiaogulan
- Heliotrop peruwiański; łac. Heliotropium arborescens
- Kardamon malabarski; łac. Elettaria cardamomum, prawdziwy kardamon
- Kozłek lekarski; łac. Valeriana officinalis
- Krokosz barwierski; łac. Carthamus tinctorius
- Kłosowce; łac. Agastache,
- Kryptotenia japońska; łac. Cryptotaenia japonica (mitsuba, pietruszka japońska),
- Kuklik pospolity; łac. Geum urbanum
- Limnofila wonna; łac. Limnophila aromatica,
- Lippia trójlistna; łac. Aloysia citrodora (werbena cytrynowa),
- Marzymięta grzebieniasta; łac. Elsholtzia ciliata, elszolcją grzebieniastą
- Cunila mariana; mięta skalna
- Niepokalanek pospolity; łac. Vitex agnus-castus, pieprz mnisi, niepokalanek korzenny
- Ogórecznik lekarski; łac. Borago officinalis
- Pachnotka zwyczajna; łac. Perilla frutescens (shiso),
- Palczatka cytrynowa; łac. Cymbopogon citratus, trawa cytrynowa
- Pelargonia ?; łac. Pelargonium x citrosum,
- Portulaka siewna; łac. Portulaca oleraceae subsp. sativa, portulaka pospolita/warzywna
- Przytulia wonna; łac. Galium odoratum, marzanka wonna
- Pseudowintera colorata; horopito
- Pstrolistka sercowata; łac. Houttuynia cordata (tułacz pstry),
- Pszczelnik mołdawski; łac. Dracocephalum moldavica, melisa mołdawska
- Rungia klossii,
- Pycnanthemum pilosum; mięta górska
- Pysznogłówka szkarłatna; łac. Monarda didyma, p. dwoista, bergamotka
- Rozmaryn lekarski; łac. Rosmarinus officinalis
- Ruta pospolita; łac. Ruta graveolens
- Trybula ogrodowa; łac. Anthriscus cerefolium (trybuła ogrodowa).
- Wawrzyn szlachetny; łac. Laurus nobilis, liść laurowy


Na pierwszy ogień idzie Acmella oleracea.

Od tej rośliny zacząłem ten wątek, ale potraktowałem ją trochę po macoszemu, przez co nie jestem pewien, czy udało mi się zachęcić do jej uprawy. A warto, bo jej wpływ na nasze zdrowie jest nie do przecenienia - łatwiej byłoby wymienić, na co nie pomaga. Najnowsze badania, wskazujące na jej działanie chroniące przed nowotworami, powinno być wystarczającą rekomendacją, by zaprosić ją do swoich domów i ogrodów.

Acmella oleracea (syn. Spilanthes acmella), w Polsce zwana elektryczną jeżówką, w krajach anglojęzycznych toothache plant (roślina na ból zęba) i paracress (sałata z Para; Para to jedna z brazylijskich prowincji, gdzie jest powszechnie używana), jest wieloletnią rośliną z rodziny astrowatych. Pochodzi najprawdopodobniej z Brazylii (gdzie nosi nazwę jambú), choć nie jest to do końca pewne. System korzeniowy dość płytki, choć rozbudowany. Łodygi wzniesione, osiągające maks. 50 cm wysokości, mające skłonność do krzewienia się, często brązowawo nadbiegłe, w późniejszym okresie pokładające się i ukorzeniające w węzłach. Liście sercowate, ciemnozielone, z ciemniejszym i wyraźnie widocznym unerwieniem. Na szczytach pędów w maju lub czerwcu pojawiają się bezwonne, osadzone na długich ogonkach, żółto-czerwone kwiaty o charakterystycznej, główkowatej budowie.

Obrazek

Rozmnażanie:[/b] głównie przez wysiew nasion, można także przez sadzonkowanie pędów i ukorzenione rozłogi. Nasiona dość długo zachowują zdolność do kiełkowania. Nie należy przykrywać ich ziemią, a jedynie docisnąć delikatnie do podłoża. W czasie kiełkowania należy zapewnić dość wysoką temperaturę ziemi, w okolicach 20-24 st. C, dlatego wysiewamy dopiero w kwietniu. Wschody pojawiają się po tygodniu. Pikujemy do osobnych, niewielkich doniczek w fazie pierwszej pary liści właściwych. Aby osiągnąć zwartą, niską i obficie kwitnącą roślinę, zaczynamy uszczykiwać wierzchołki pędów tuż nad trzecią parą liści właściwych i robimy to tak długo, aż uzyskamy pożądany rozmiar i kształt acmellii. Opóźnimy jednak kwitnienie o ok. 2-3 tygodnie. Na miejsce stałe wysadzamy w maju, gdy minie ryzyko przymrozków. Sadzonki pobieramy latem i wczesną jesienią z niekwitnących pędów. Ukorzeniają się bardzo łatwo w wodzie i podłożu. Ukorzeniony pęd wystarczy odciąć od rośliny matecznej, ranę zasypać węglem drzewnym i razem z bryłą korzeniową wsadzić do doniczki, aby roślina się rozkrzewiła. Ukorzeniają się w ten sposób nawet kwitnące pędy.

Stanowisko:[/b] w naszym klimacie i w ogrodzie polecałbym pełne słońce, ale tylko w wypadku odpowiedniego podłoża i możliwości utrzymania stałego, dość wysokiego poziomu wilgoci. Inaczej wybieramy świetlisty cień lub stanowisko z pełnym słońcem jedynie do godzin południowych.
Przy uprawie pojemnikowej unikamy wystawy stricte południowej, szczególnie jeśli roślina stoi na parapecie. Jeżeli nie zależy nam na kwiatach, roślina poradzi sobie na oknie północnym. Chcąc cieszyć się kwiatami, wybieramy wystawę zachodnią lub wschodnią, a w ostatecznością północno-wschodnią lub północno-zachodnią. Gdy planujemy uprawiać ją na balkonie południowym, w upalne dni trzeba ją będzie podlewać nawet 2-3 razy dziennie. Zimą ustawiamy ją na parapecie południowego okna.
W obu tych przypadkach wybierajmy stanowiska osłonięte od wiatru.

Podłoże:[/b] roślina wymaga dwóch rzeczy, stale wilgotnej i żyznej ziemi o odczynie lekko kwaśnym. O wilgoć należy dbać szczególnie na ziemiach piaszczystych i gdy acmella rośnie w pełnym słońcu. Najlepszym rozwiązaniem będzie wykopanie niewielkiego dołka i uzupełnienie go kompostem wymieszanym z kwaśnym torfem (lub nawet zwykłą kupną ziemią ogrodową). Zapewni to roślinie wszystko, czego potrzebuje. Na gliniastych glebach rośnie równie dobrze, o ile zapewnimy chociaż odrobinę drenażu, choćby w postaci drobnych kamieni. Na glebach szybko przesychających nie uda się i w czasie upalnego lata szybko zginie z braku wody, nawet przy intensywnym podlewaniu. Na ziemiach słabych kiepsko rośnie i bardzo słabo kwitnie. Wymaga wtedy intensywnego nawożenia.
Przy uprawie w doniczce, wystarczy ziemia standardowa, rozluźniona ok. 1/3 objętości żwirku lub wermikulitu. Na dno 1-2-centymetrowa warstwa drenażu. Jeżeli jest taka możliwość, zastosujmy podłoże wzbogacone nawozami o przedłużonym działaniu lub do ziemi dodajmy solidną garść suszonego lub granulowanego obornika.

Podlewanie:[/b] nie jest odporna na suszę i trzeba ją regularnie podlewać, latem nawet codziennie. Podlewamy obficie, nie wystarczy "przelecieć" konewką nad grządką.
W pojemniku utrzymujemy stale lekko wilgotne podłoże, czyli podlewamy codziennie niewielką ilością wody tak, by wierzchnia warstwa była zawsze lekko wilgotna. Jednak każdą ilość wody, jaka wypłynie na podstawkę od razu wylewamy. Zimą znacznie ograniczamy nawadnianie - czekamy, aż kilka centymetrów wierzchniej warstwy przeschnie. Roślinę trzeba też regularnie zraszać.
Jeżeli to możliwe, podlewajmy wodą przegotowaną i odstałą, gdyż nadmiar wapnia jest dla roślin szkodliwy. Aby utrzymać stale kwaśne podłoże w doniczce, co 2 tygodnie do wody dodajmy kilka kropel soku z cytryny.

Nawożenie:[/b] acmella to roślina bardzo żarłoczna. Dlatego będzie wymagać w miarę regularnego nawożenia, nawet jeśli została posadzona w ziemi kompostowej. Najlepiej stosować nawóz do roślin kwitnących w pełnej dawce, dawany co 2 tygodnie. Na glebach słabych stosujemy nawożenie co drugie podlewanie lub kilkukrotnie w ciągu sezonu wegetacyjnego podsypywanie nawozem granulowanym. Jeżeli ktoś ma taką możliwość, może wykładać obornik. Ideałem byłoby nawożenie pozbawione wapnia bądź stosowanie nawozów lekko zakwaszających glebę. Od nadmiaru wapnia w podłożu na liściach wystąpią drobne, stalowo-brązowe plamy. Nadmiar azotu sprawia zaś, że liście stają się łamliwe.

W doniczce stosujemy nawóz pełnoskładnikowy, podawany co drugie podlewanie, ale w połowie zalecanej dawki. Jeżeli roślinę podlewamy kilka razy dziennie, stosujemy tę samą dawkę, ale aplikowaną co dwa dni. Gdy pojawią się zaczątki pąków kwiatowych, przechodzimy na nawóz do roślin kwitnących, podawany w taki sam sposób.
Po kwitnieniu przycinamy roślinę o ok. 1/3, nie przerywając nawożenia nawozem do roślin kwitnących. Jest duża szansa, że w doniczce zakwitnie jeszcze jesienią. Zimą wydłużamy okres między kolejnymi nawożeniami do 2 tygodni, bez zmiany dawki.

Zimowanie:[/b] roślina nie przeżyje spadku temperatury poniżej -3 st. C. Z tego względu chcąc uprawiać ją w ogrodzie, trzeba traktować ją jako jednoroczną. Zawiązuje jednak sporo nasion, więc nie sądzę, by był to jakiś problem. Samosiewu nie daje, bo nasiona wymarzają zimą.
Nie przenośmy roślin doniczkowych do chłodnego pomieszczenia, gdyż acmella nie przechodzi klasycznego okresu spoczynku. Jeżeli jednak ktoś dysponuje jasnym pomieszczeniem o temp. nie większej niż 15 i nie mniejszej niż 12 st. C, może tam przenieść acmellę (znacznie ograniczając podlewanie). Dobrze jednak znosi ogrzewane pomieszczenie o temp. nieprzekraczającej 20 st. C. Wtedy konieczne jest codzienne zraszanie rośliny letnią wodą - najlepiej robić to rano. Na wiosnę wybiegnięte pędy przycinamy i robimy z nich sadzonki dla znajomych :)

Choroby i szkodniki:[/b] przy uprawie doniczkowej groźna jest zgnilizna korzeni w przypadku przelania. Rzadkością jest mączniak. Mogę zagwarantować, że przynajmniej raz w ciągu całego sezonu wegetacyjnego będziemy walczyć z mszycami. Poza tym nierzadko pojawia się wciornastek i mączlik, a przy przesuszonej roslinie także przędziorek. W ogrodzie uważajmy na ślimaki, które uwielbiają zżerać jej liście.

Zastosowanie:[/b] choć roślinę odkryto dla nauki dopiero w 1975 r., do dziś trwają badania nad jej medycznymi zastosowaniami, których lista wydaje się nie mieć końca. Jest ich tak dużo, że skupię się na najważniejszych. Roślina zawiera trzy kluczowe dla jej właściwości związki chemiczne, z których najważniejszym jest spilantol. Ma on bardzo silne działanie znieczulające, porównywane z lekami obecnie stosowanymi. Jest przy tym zupełnie bezpieczny i może być stosowany u tych osób, u których klasyczne znieczulenie nie może być wdrożone (noworodki, dzieci, kobiety w ciąży, ludzie starsi, osoby z chorobami serca itp.). W 2014 r. zakończone zostaną badania kliniczne żelu stomatologicznego opartego na wodnym wyciągu z acmellii. Ma on również działanie wygładzające zmarszczki, z mocą porównywaną do botoksu. Można więc oczekiwać, że niedługo pojawią się pierwsze kremy z wyciągiem z tej rośliny. Substancje zawarte w acmellii mają udowodnione działanie przeciwmalaryczne i mogą być stosowane zarówno zapobiegawczo, jak i lecznicze. Bardzo rozcieńczony roztwór spilantolu działa zabójczo na larwy i osobniki dorosłe komarów przenoszących wirusa żółtej febry. Roślina jest skuteczniejsza niż viagra w leczeniu zaburzeń erekcji (badania wykazują nie tylko działanie "chwilowe", ale też poprawę funkcji seksualnych po zaprzestaniu podawania preparatów z acmellii), stymuluje wydzielanie testosteronu (czego viagra nie robi). Stymuluje wydzielanie hormonów LH i FSH, istnieją więc podejrzenia, że może być skutecznym elementem leczenia niepłodności (zarówno u kobiet, jak i u mężczyzn). Substancje czynne przenikają przez skórę i przynoszą ulgę w klasycznych bólach mięśniowych i nerwowych. Mają także działanie przeciwzapalne. Roślina wykazuje także właściwości moczopędne, porównywalne z obecnie stosowanymi lekami. Bardzo ważne jest działanie wzmacniające układ odpornościowy i limfatyczny - bardzo specyficzny mechanizm działania jest skomplikowany, ale okazuje się, że acmella stymuluje wytwarzanie białych krwinek nakierowanych w szczególności na niszczenie komórek nowotworowych. Jeżeli ktoś stosuje z tego względu jeżówkę (badania naukowe wykazały, że nie ma takich właściwości, jakie jej przypisywano), niech się przerzuci na tę roślinę.

Acmella nie posiada jakiegoś wybitnego aromatu - po spożyciu liści wyczuć da się dziwaczny, metaliczny, lekko piekący, pieprzowy smak. Zaraz potem pojawia się uczucie orzeźwiającego chłodu w jamie ustnej i gardle, następnie znieczulenie, a potem ślinotok. I to samo w sobie jest dość niezwykłym doznaniem! Nie to jest jednak interesujące - dzięki acmellii warzywa o mdłym, niewyraźnym smaku nabierają dziwnej głębi. Wystarczy drobno posiekać jeden liść tej rośliny i przyprawić nim sałatę, aby się o tym przekonać. W Brazylii stosuje się ją do manioku, często łącząc ją z chilli i czosnkiem. Uciera się je razem, przez co powstaje coś na kształt sosu, który podaje się do ugotowanych bulw manioku. Nie dość, że acmella maskuje ostrość chilli, to jeszcze znacznie podnosi walory smakowe mdłych, mączystych w smaku bulw. Kwiaty mają znacznie silniejsze właściwości znieczulające i nie da się ich zjeść w całości. Można je dodać do ryb (wystarczy na sztukę dać 1/4 kwiatu), przez co zanika ich specyficzny smak, a wybijają się inne, wcześniej niewyczuwalne aromaty. Możecie także zaskoczyć znajomych, dodając do martini - zamiast oliwki - fragment kwiatu. Dla odważnych - niech ktoś spróbuje zjeść cały kwiat, odczucia są sensacyjne. To tak, jakby połączyć jedzenie cukierka zozola i lizanie kilkuwoltowej baterii. Świetna roślina do uprawy dla dzieci, będą mieć niesamowity ubaw przy próbowaniu. Gotowane liście tracą metaliczny posmak i smakują zupełnie jak szpinak, zachowują jednak swoje właściwości znieczulające.

Mam nadzieję, że zaciekawiłem Was, moi drodzy, i zechcecie sobie takiego dziwaka wyhodować samodzielnie. Jeżeli macie jakieś pytania, możecie je śmiało zadać - postaram się udzielić odpowiedzi na miarę posiadanej wiedzy :)
Awatar użytkownika
Danka
Mistrz dyskusji!
Mistrz dyskusji!
Posty: 13263
Rejestracja: 2008-03-11, 20:17

Re: Nietypowe zioła

Post autor: Danka »

Kwiatek ładny ale na takie wrażenia smakowe :-o mam wątpliwości czy bym się zdecydowała ;-) Chociaż nie powiem, że nigdy tego nie zrobię :hyhy:
Awatar użytkownika
Doxepine
Mistrz dyskusji!
Mistrz dyskusji!
Posty: 678
Rejestracja: 2013-07-28, 10:16

Re: Nietypowe zioła

Post autor: Doxepine »

Pochwalę się moim chwaścikiem. Trochę go podratowałem, bo przeżył naprawdę intensywny najazd robactwa, ale dzięki codziennym prysznicom odżył i odzyskał wigor. Mam nadzieję, że coś będzie widać - zdjęcia robione telefonem komórkowym.

Acmella w pełnej krasie ;-)
Obrazek

O! Kwiatki!
Obrazek

Kwiaty są mniejsze niż normalnie, ale to i tak cud, że w ogóle zakwitła po tych wszystkich przejściach. Zauważyłem jednak, że wraz z przypływem energii zaczyna wypuszczać całe mnóstwo pąków :hurra:
Awatar użytkownika
Danka
Mistrz dyskusji!
Mistrz dyskusji!
Posty: 13263
Rejestracja: 2008-03-11, 20:17

Re: Nietypowe zioła

Post autor: Danka »

Gratuluję uprawy. Wydaje się, że nie jest trudna w uprawie.
Awatar użytkownika
Doxepine
Mistrz dyskusji!
Mistrz dyskusji!
Posty: 678
Rejestracja: 2013-07-28, 10:16

Re: Nietypowe zioła

Post autor: Doxepine »

Danka pisze:Gratuluję uprawy. Wydaje się, że nie jest trudna w uprawie.
Masz rację, Danusiu. Trzeba tylko pamiętać o utrzymywaniu stale wilgotnej ziemi, regularnym nawożeniu i o tym, że jest podatna na atak mszyc. Wdzięczna roślina do uprawy dla dzieci - trudno ją przelać, jest jadalna (więc pociecha jest absolutnie bezpieczna, gdyby przyszło jej do głowy skosztować liścia czy kwiatu), a za odrobinę serca "podziękuje" nietypowymi kwiatami.
Awatar użytkownika
Doxepine
Mistrz dyskusji!
Mistrz dyskusji!
Posty: 678
Rejestracja: 2013-07-28, 10:16

Re: Nietypowe zioła

Post autor: Doxepine »

Czas na kolejne ziółko, ale tym razem będzie coś znacznie trudniejszego w uprawie.

Pierwszy raz zetknąłem się z nią w trakcie internetowych poszukiwań roślin przyprawowych. Na pewnym zagranicznym forum użytkowniczka tak zachwycała się jej aromatem, że postanowiłem sam sprawdzić, czy słowa zachwytu nie są przesadzone. Złożyłem zamówienie i po paru dniach trzymałem w ręce śliczną sadzonkę. Od tego momentu zaczęły się moje problemy i usilne próby utrzymania rośliny przy życiu (które, jak na razie, zakończyły się sukcesem). Mowa o lippii trójlistnej (Aloysia citrodora), zwanej także werbeną cytrynową (funkcjonują także inne nazwy - miłowonka, cukrownica - ale ta jest najpopularniejsza).

Werbena cytrynowa jest krzewem pochodzącym z Ameryki Południowej, osiągającym od 2 do 7 m wysokości (w Polsce dorasta do ok. 3 m). Jest nieodporna na mróz, poniżej 0 st. C zamiera, ale zdrewniałe części są odporne na mróz do -10 st. C (wymagają jednak okrycia). Choć dane o jej mrozoodporności są sprzeczne, nie warto ryzykować i zostawiać roślinę na zimę w gruncie. Także kwitnienie w naszym klimacie jest raczej niemożliwe.

Obrazek

Rozmnażanie: przez wysiew nasion lub sadzonkowanie częściowo zdrewniałych pędów. Obie metody są jednak dość zawodne. Przy pierwszej metodzie, trzeba mieć pewność, że nasiona są świeże, gdyż szybko tracą zdolność do kiełkowania. Należy je wymoczyć w ciepłej wodzie przez 12 h, a następnie wysiać na niewielką głębokość. Wymagana jest temp. powyżej 20 st. C i stała wilgotność. Wschody pojawiają się do miesiąca czasu, a czasem i dłużej. Siewki są wrażliwe na choćby lekkie przesuszenie - przywiędnięta już nie odżyje. Sadzonkowanie pędów należy przeprowadzać od kwietnia (a czasem i od marca, jeśli temp. będą dostatecznie wysokie) do maja. Wybierać trzeba pędy wyłącznie częściowo zdrewniałe, o 5-7 węzłach, nierozgałęzione, zdrowe (dłuższe mogą więdnąć, krótsze będą niedostatecznie zdrewniałe). Odcinamy pod skosem w połowie międzywęźla pomiędzy pierwszym węzłem a miejscem wyrastania z pędu macierzystego. Maczamy w ukorzeniaczu i wkładamy do ziemi. Pamiętać trzeba o utrzymywaniu stałej wilgotności. Warto przygotować sobie kilka sadzonek, bo tylko niewielka ich część się ukorzeni, dlatego do rozmnażania nadają się raczej starsze okazy.

Wymagania: I tu pojawia się pierwszy problem. Mimo że niemal wszystkie źródła podają podobne informacje odnośnie do wymagań, roślina może bardzo kaprysić. A kapryszenie automatycznie oznacza zrzucanie zdrowych liści i zasychanie wierzchołków pędów. Gleba powinna być dość zbita, gliniasta, utrzymująca wilgoć. Moja werbena rośnie w mieszaninie dobrej jakości ziemi do kwiatów wymieszanej z badziewną (która mocno się zbija pod wpływem wody) - dzięki temu ziemia dłużej utrzymuje wilgoć. Nie czarujmy się jednak - nadmiar wilgoci spowoduje masowe zrzucanie liści, lekkie przesuszenie nie. Dlatego na dno doniczki warto wysypać kilkucentymetrową warstwę drenażu, który szybko i sprawnie odprowadzi nadmiar wilgoci. Warto do ziemi dorzucić granulowanego nawozu naturalnego, gdyż werbena nie przepada za nawozami mineralnymi. Także w okresie wegetacji lepiej stosować biohumus w płynie, uzupełniając ewentualne niedobory pełnoskładnikowym nawozem w niewielkiej dawce. Stanowisko słoneczne to konieczność. W półcieniu nie wyciąga się, ale młode pędy bardzo się krzywią i cała roślina zyskuje rachityczny wygląd i zacznie się przechylać. Poza tym, w pełnym słońcu jest bardziej aromatyczna. Jedynie latem, w czasie upalnych dni, należy cieniować roślinę w najgorętszą część dnia. Werbena lubi dużo wody, ale najlepiej podlewać ją codziennie niewielką ilością - niech bryła korzeniowa będzie stale wilgotna. Woda raczej przegotowana i odstana. Lubi też zraszanie, szczególnie latem, choć można ją zamgławiać cały rok (zimą w mieszkaniach z CO to nawet konieczność).

Choroby i szkodniki: Mszyce, mszyce i jeszcze raz mszyce. Mogą pojawić się także przędziorki, ale raczej na niewielką skalę i na osłabionej roślinie. Pojedyncze skupiska mszyc niszczymy ręcznie oraz za pomocą codziennych letnich pryszniców, jakie serwujemy roślinie. Werbena jest bardzo wrażliwa na to, co znajduje się na jej liściach. Nawet zwykły roztwór mydła potasowego może spowodować zasychanie i zrzucanie liści, szczególnie w środkowej części pędu, więc oprysk chemią robimy w ostateczności. Mocno zaatakowane pojedyncze pędy najlepiej usuwać. Najpoważniejszym szkodnikiem werbeny jest jednak nieumiejętna uprawa. To ona potrafi w ciągu tygodnia ogołocić niemal całą roślinę z liści. Jeżeli:
[*]werbena zrzuca zdrowe liście,
[*]zasychają wierzchołki pędów,
[*]zasychają młode liście w górnych partiach pędów
oznacza to, że gdzieś popełniamy błąd (przyczyną mogą być też szkodniki, ale to raczej wyjątek). Baczna obserwacja i korygowanie warunków uprawy jest jedyną metodą ustrzeżenia się przed utratą rośliny. Na różnych forach można jednak przeczytać posty osób, nawet doświadczonych w uprawie roślin, które popełniły roślinobójstwo ;-) werbeny, co świadczy o tym, że jest to roślina wymagająca. Ważna uwaga! Jeżeli zaobserwujecie zasychanie dolnych liści i ich zrzucanie, nie martwcie się. Przy bliższym przyjrzeniu się zauważycie, że w tym miejscu pojawił się malutki zaczątek nowego pędu. Dolne liście są też zrzucane przy drewnieniu pędów. W obu przypadkach zawsze zaobserwujecie najpierw zasychanie liści, a dopiero potem ich zrzucanie.

Uprawa: Można w doniczce, można i w gruncie. Przy uprawie doniczkowej pamiętać trzeba o jednym - sadzonkę wsadzamy do jak najmniejszej doniczki, czekamy aż korzenie całkowicie przerosną doniczkę (ale nie przywrą do jej ścianek) i przesadzamy do doniczki o numer większej. Przesadzenie do zbyt dużej doniczki spowoduje masowe zrzucanie liści. Dołowanie rośliny dopiero wtedy, gdy minie ryzyko przymrozków. Należy uważać, by przez otwory drenażowe korzenie nie wrosły w grunt. Uszkodzenie, choćby najdrobniejsze, korzeni to niemal pewne ogołocenie rośliny z liści. Zimować roślinę można na dwa sposoby - w chłodnym pomieszczeniu o temp. 10 st. C lub w temp. pokojowej. W pierwszym przypadku naturalną konsekwencją może być zrzucenie przez roślinę wszystkich liści. Wtedy też można roślinę przyciąć i zacząć formować. W drugim zaś znajdujemy roślinie najjaśniejsze, ale i najchłodniejsze miejsce. Codziennie zraszamy przegotowaną wodą. Roślina może zgubić trochę liści, ale na ich miejscu wiosną pojawią się nowe pędy. Jeżeli uprawiamy ją na parapecie okiennym, warto zapewnić cyrkulację powietrza, choć należy wystrzegać się przeciągów. W zimie postawmy ją z dala od uchylonych okien, żeby jej nie zmrozić.

Kulinaria (i nie tylko): Cała roślina posiada mocny zapach cytrynowo-limonkowy (dla mnie bardziej limonkowy), wyczuwalny szczególnie po poruszeniu. Ma mnóstwo zastosowań, a badania naukowe potwierdzają jej lecznicze właściwości. Roślina zawiera dużą ilość werbaskozydu - związku o bardzo silnych właściwościach przeciwutleniających (kilkakrotnie silniejszych niż witaminy C czy pomidorowego likopenu). Dlatego w medycynie tradycyjnej uważana jest za roślinę dającą długowieczność i zdrowie. Werbaskozyd, mimo że w badaniach in vitro wykazuje właściwości toksyczne wobec niektórych linii komórek ludzkich, jego spożywanie - nawet w dużych ilościach - nie niesie żadnych skutków ubocznych, a może spowodować zahamowanie wzrostu niektórych guzów nowotworowych. Indukuje również apoptozę niektórych komórek nowotworowych, inaktywuje szkodliwe rodniki (szczególnie pochodzące od nasyconych kwasów tłuszczowych, tzw. tłuszczy trans i z palenia papierosów) i chroni przed ich szkodliwym wpływem. Maseczka z utartych liści werbeny pomaga przy zapaleniach skóry, działa tonizująco i przeciwzmarszczkowo.
Wracając do kuchni, smak jest intensywny, z lekko gorzkawym posmakiem. Z liści można parzyć herbatę (ja polecam taką: garstka liści werbeny, 1-2 liście szałwii, 2-3 liście melisy, 2-3 liście mięty meksykańskiej. Całość poszatkować drobno i zalać gorącą, ale nie wrzącą wodą. Parzyć kilka minut pod przykryciem) lub ją aromatyzować, stosować jako przyprawę do ryb (zmiażdżonymi i utartymi z solą liśćmi werbeny i pietruszki nacieram filety i piekę), stosować do deserów (ja aromatyzuję werbeną bitą śmietanę, krem do babeczek, a także cukier; można także robić z werbeny sorbety, lody, syropy itd.). Traci aromat, gdy jest długo poddawana działaniu wysokich temperatur, dlatego raczej nie nadaje się do aromatyzowania wypieków (piekłem mleczne ciasteczka z dodatkiem liści werbeny i jej smak po upieczeniu był ledwie wyczuwalny, choć ciasto przed włożeniem do piekarnika pachniało nieziemsko). Każdy pewnie znajdzie swoje metody wykorzystania jej w kuchni, do czego serdecznie zachęcam.
Awatar użytkownika
Doxepine
Mistrz dyskusji!
Mistrz dyskusji!
Posty: 678
Rejestracja: 2013-07-28, 10:16

Re: Nietypowe zioła

Post autor: Doxepine »

Czas na kolejny wpis. Tym razem będzie to przyprawa kuchni japońskiej.

Mitsuba, zwana także pietruszką japońską (Cryptotaenia japonica), jest wieloletnią, zimozieloną (choć na temat jej mrozoodporności znalazłem sprzeczne informacje; jedne źródła podają, że toleruje jedynie -10 st. C, inne zaś, że roślina może zimować w gruncie w naszym klimacie) rośliną dorastającą maksymalnie do 1 m wysokości (standardowo 40-60 cm, w doniczce ok. 30 cm). Gdy jest uprawiana w doniczce, można ją traktować jak roślinę jednoroczną. Okres kwitnienia przypada od czerwca do sierpnia - kwiaty są białe, niepozorne, o delikatnym zapachu, dlatego łatwo jest je przeoczyć. Istnieje kultywar "Atropurpurea", o fioletowych liściach, uprawiany głównie jako roślina ozdobna.

Obrazek
Moja wyglądała identycznie!

Rozmnażanie:
Głównie z nasion. Można też dzielić starsze kępy roślin, jeśli uprawiamy ją w ogrodzie. Nasiona wysiewać można już w lutym. Przykrywamy je niewielką ilością ziemi i ustawiamy blisko kaloryfera bądź innego źródła ciepła. Pamiętać trzeba o utrzymywaniu stałej wilgotności. Kiełkują do 2 tygodni, ale dzieję się to gwałtownie - w moim wypadku nasiona stały prawie półtora tygodnia bez żadnych oznak kiełkowania, aż pewnego ranka znalazłem pojemnik z pięknymi, dorodnymi siewkami (wyrosły w ciągu jednej nocy). Siewki należy przerzedzić, ale bez przesady, bo roślina dobrze rośnie nawet w dużym zagęszczeniu. Jest to jedna z niewielu roślin przyprawowych, którą można wysiewać także jesienią i zimą, ze względu na jej ograniczone zapotrzebowanie na światło słoneczne.

Uprawa:
Kwestia najważniejsza, jest to roślina cieniolubna, na co powinny zwrócić uwagę te osoby, które zechcą ją uprawiać jako przyprawę. Dobrze rośnie zarówno w cieniu, jak i w półcieniu. W pełnym słońcu jej liście stają się bladozielone (mogą również żółknąć) i pokładają się (szczególnie na suchszych stanowiskach), przez co roślina nabiera rachitycznego, zabiedzonego wyglądu. Jedynie kultywar o fioletowych liściach powinien mieć zapewnione półcieniste stanowisko. Im mniej promieni słonecznych, tym liście stają się bardziej zielone, a ich powierzchnia staje się lśniąca, przez co roślina nabiera walorów dekoracyjnych. Słońce ma duże znaczenie dla smaku liści - im jest go więcej, tym liście stają się bardziej gorzkie. Mitsuba jest tolerancyjna, jeśli chodzi o glebę, ale najlepsza będzie gliniasta i utrzymująca wilgoć. Do gorszej jakości ziemi do kwiatów dodać garść rozluźniacza (wermikulitu, drobnych kamieni, żwirku akwarystycznego, kamieni drenażowych) - taka ziemia nie zbije się zbyt mocno, ale będzie dobrze absorbować wodę. Podłoże powinno być bardzo żyzne, gdyż jest to roślina wybitnie żarłoczna. Gdy będzie uprawiana w doniczce, nawożenie należy rozpocząć dość szybko. Najlepszy będzie nawóz wieloskładnikowy w płynie - w okresie intensywnego wzrostu nawozić co drugie podlewanie, ale połową dawki zalecanej przez producenta. Częstość podlewania zależeć będzie od stanowiska - im bardziej słoneczne, tym częściej należy roślinę nawadniać, gdyż mitsuba lubi mieć stale lekko wilgotne podłoże.

Szkodniki:
Raczej odporna na choroby i szkodniki. Mogą pojawić się mszyce i przędziorki, ale raczej na osłabionych roślinach i nie w ilościach zagrażających "zdrowiu i życiu". W ogrodzie utrapieniem mogą być ślimaki, które uwielbiają jej smak.

Kwestie "doniczkowo-ogrodowe": ;-)
Do uprawy mitsuby należy wybrać doniczkę niezbyt szeroką, ale głęboką, a to ze względu na dość głęboki system korzeniowy. Roślina po jakimś czasie wytworzy korzeń przypominający wyglądem zminiaturyzowany korzeń pietruszki, stąd konieczność zapewnienia jej odpowiedniego pojemnika. Nie należy jej sadzić z innymi roślinami, bo znacznie osłabi ich wzrost i ogólną kondycję. Główny problem polega jednak na niezwykłej agresywności tej rośliny. Choć nie rozmnaża się ona przez rozłogi, to dając tak obfity samosiew, może stać się chwastem w ogrodzie. Kwiaty, o czym już wspominałem, są bardzo niepozorne i trudno je zauważyć, a nasiona charakteryzują się dużą żywotnością i kiełkują niemal w 100%, więc może się okazać, że wiosną pojawi się ona w innych miejscach ogrodu, zagłuszając wzrost innych roślin. Nawet w przypadku uprawy doniczkowej należy usuwać pędy kwiatostanowe, bo obsypujące się nasiona mogą "skazić" inne doniczki rosnące w pobliżu.

Kulinaria:
W japońskiej medycynie tradycyjnej uważana za remedium na dolegliwości kobiece. Jej regularne spożywanie ma regulować cykl hormonalny oraz wpływać korzystnie na cerę, włosy i paznokcie. W kuchni japońskiej jest nieodzownym składnikiem tradycyjnej zupy misoshiru oraz dodatkiem do innych potraw (podobnie jak natka pietruszki w Polsce). Smak, jak już wspomniałem, uzależniony jest od ekspozycji rośliny na światło. Te rosnące w pełnym słońcu tracą swój charakterystyczny aromat, w smaku przypominając selera naciowego z wyraźną nutą goryczy. W cieniu smak jest najbardziej intensywny - w pierwszym momencie czuć wyraźnie aromat pietruszki, potem pojawia się najsilniejszy smak przypominający... wodę kolońską (to było moje pierwsze skojarzenie po spróbowaniu liści; smak jest bardzo odświeżający), na samym końcu zaś pojawia się posmak kolendry. Z tego względu należy jej używać z umiarem, gdyż duża ilość liści mitsuby sprawi, że np. rosół będzie smakował tak, jakby ktoś ugotował go na wodzie po goleniu (sprawdziłem to na własnej skórze; rosołu naprawdę nie dało się zjeść). Generalnie cała roślina jest jadalna, łącznie z nasionami i korzeniem. Nie posiadają one jednak tak intensywnego aromatu. Mitsuba nie nadaje się do gotowania, gdyż poddawana obróbce termicznej szybko traci smak i nabiera goryczy. W zasadzie można jej używać zamiennie z pietruszką, do czego serdecznie zachęcam! :-)

Ostrzeżenie!
Osoby o wrażliwej skórze powinny unikać kontaktu z sokami tej rośliny. Odnotowano przypadku poważnych podrażnień i uszkodzeń skóry wywołanych przez roślinę, nawet w wypadku otarcia się o nią. Niektóre źródła podają, że jest lekko trująca, gdy jedzona często i w dużych ilościach.
Awatar użytkownika
Doxepine
Mistrz dyskusji!
Mistrz dyskusji!
Posty: 678
Rejestracja: 2013-07-28, 10:16

Re: Nietypowe zioła

Post autor: Doxepine »

bartosz.kosala pisze:Gdzie można dorwać taką Mitsubę?
Najprościej kupić nasiona przez internet, bo uprawiana na zewnątrz może przemarznąć zimą, a wtedy warto mieć je w zapasie. Kosztują grosze, a jest ich sporo. Odmianę o purpurowych liściach musisz kupić w sklepie ogrodniczym jako sadzonkę.
bez
Mistrz dyskusji!
Mistrz dyskusji!
Posty: 3336
Rejestracja: 2012-02-19, 05:39

Re: Nietypowe zioła

Post autor: bez »

Przypadkowo trafiłem na ten opis.
Uprawiam kryptotenię od kilku lat. Dobrze zimuje a nawet się rozsiewa.
Ale dla mnie w smaku nie przypomina pietruszki a smakuje jak liście marchwi.
Jako nowość nabyło ją wiele osób w naszym POD, ale prawie wszyscy ją zlikwidowali.
Miłego dnia !
B.E.Z.
Awatar użytkownika
Doxepine
Mistrz dyskusji!
Mistrz dyskusji!
Posty: 678
Rejestracja: 2013-07-28, 10:16

Re: Nietypowe zioła

Post autor: Doxepine »

bez pisze:Przypadkowo trafiłem na ten opis.
Uprawiam kryptotenię od kilku lat. Dobrze zimuje a nawet się rozsiewa.
Ale dla mnie w smaku nie przypomina pietruszki a smakuje jak liście marchwi.
Jako nowość nabyło ją wiele osób w naszym POD, ale prawie wszyscy ją zlikwidowali.
A czemu? Przez inwazyjność? Czytałem sporo komentarzy, że w cieplejszych regionach staje się w ogrodzie uciążliwym chwastem. Mnie się podoba, szczególnie wtedy, gdy liście nabierają połysku. Ślicznie się prezentuje w doniczce. Co do smaku, różne osoby będą go różnie odbierać - ja, zgodnie z mamą, stwierdziłem, że smakuje wodą kolońską, choć mnie bardzo ten aromat odpowiada. Będę jednak musiał spróbować naci marchewki, żeby sobie porównać :)
bez
Mistrz dyskusji!
Mistrz dyskusji!
Posty: 3336
Rejestracja: 2012-02-19, 05:39

Re: Nietypowe zioła

Post autor: bez »

Przez smak.
Po co uprawiać dodatkową roślinę, skoro każdy uprawia marchew i może sobie listki zjeść....

Mnie też ona nie smakuje, ale sobie zostawiłem jako ciekawostkę.
Mam za to inne rzadko spotykane zioło : bełżynę /Balsamita/:

Obrazek

To zapomniane ziółko z ogrodów naszych babć.
Miłego dnia !
B.E.Z.
Awatar użytkownika
Doxepine
Mistrz dyskusji!
Mistrz dyskusji!
Posty: 678
Rejestracja: 2013-07-28, 10:16

Re: Nietypowe zioła

Post autor: Doxepine »

bez pisze:Mam za to inne rzadko spotykane zioło : bełżynę /Balsamita/:
To zapomniane ziółko z ogrodów naszych babć.
Rzeczywiście, obecnie rzadko stosuje się ją w Polsce jako przyprawę, ale jest popularna w niektórych kuchniach azjatyckich. Zresztą, ten sam los spotkał wrotycza pospolitego, rutę, dziurawca, kozieradkę, marchewnika anyżowego (popularnego głównie w krajach anglosaskich) i wiele innych roślin. Wydaje mi się, że to głównie przez ich ostry, "ordynarny" smak, który dawniej był używany np. do maskowania mięsa nie pierwszej świeżości i generalnie lekko nadpsutej żywności.
bez
Mistrz dyskusji!
Mistrz dyskusji!
Posty: 3336
Rejestracja: 2012-02-19, 05:39

Re: Nietypowe zioła

Post autor: bez »

Doxepine pisze: Wydaje mi się, że to głównie przez ich ostry, "ordynarny" smak, który dawniej był używany np. do maskowania mięsa nie pierwszej świeżości i generalnie lekko nadpsutej żywności.
Ja jej nie używam do takich niecnych celów.
Parzę z niej herbatkę ziołową. Rzeczywiście jest bardzo ostra - daję tylko 1 liść na pół litra wody.
Taka herbatka pomaga mi się uporać z obfitym, tłustym posiłkiem.

Z innych rzadkich roślin piją tu niektórzy herbatę z liści podcienia /Epimedium/.
W tym wypadku chodzi o względy zdrowotne.
Ja tego zioła nie piję, ale trzymam jako ozdobne.

Obrazek
Miłego dnia !
B.E.Z.
Awatar użytkownika
Doxepine
Mistrz dyskusji!
Mistrz dyskusji!
Posty: 678
Rejestracja: 2013-07-28, 10:16

Re: Nietypowe zioła

Post autor: Doxepine »

bez pisze:
Doxepine pisze: Wydaje mi się, że to głównie przez ich ostry, "ordynarny" smak, który dawniej był używany np. do maskowania mięsa nie pierwszej świeżości i generalnie lekko nadpsutej żywności.
Ja jej nie używam do takich niecnych celów.
Niepotrzebnie wrzuciłem wszystkie rośliny do jednego worka. Kozieradki do tych celów nigdy się nie używało, ale z pozostałymi roślinami łączy ją bardzo intensywny zapach, potrafiący zdominować całą potrawę. Podobnie z Twoją rośliną - obecne gusta kulinarne, mówiąc ogólnie, są bardziej wysublimowane, więc jeden dominujący smak nie jest pożądany. Chociaż w kuchni azjatyckiej jest raczej popularna. Marchewnik rośnie dziko koło wałów przeciwpowodziowych w mojej miejscowości, nasiona mają tak silny smak, że po ich zjedzeniu przez kilka godzin anyżowy posmak utrzymuje się w ustach.
Poza tym, mamy lodówki, więc nie ma potrzeby maskować smaku zepsutego mięsa.
bez pisze:Z innych rzadkich roślin piją tu niektórzy herbatę z liści podcienia /Epimedium/.
W tym wypadku chodzi o względy zdrowotne.
Epimedium uprawia moja ciocia, rzeczywiście pięknie się prezentuje. Co najśmieszniejsze, dostała od koleżanki, która nazywała ją roślinną viagrą. :lol:
bez
Mistrz dyskusji!
Mistrz dyskusji!
Posty: 3336
Rejestracja: 2012-02-19, 05:39

Re: Nietypowe zioła

Post autor: bez »

'roślinną viagrą' - powiadasz ?

Będę musiał pogadać w tej sprawie z sąsiadkami, bo one wmawiały mi, że to na raka.
A to jeszcze jedno zastosowanie 'roślinnej viagry' :

Obrazek

Na zdjęciu podcień czerwony /na poprzednim był podcień pstry/.
Miłego dnia !
B.E.Z.
ODPOWIEDZ