Mączniak w ogrodzie

Preparaty ochronne, ich zastosowanie, przygotowywanie rozcieńczeń, opryski.
Awatar użytkownika
aleks.smolen
Ekspert
Posty: 114
Rejestracja: 2012-06-01, 19:35

Re: Mączniak w ogrodzie

Post autor: aleks.smolen »

Droga Pani Gosiu, chyba Pani nie zrozumiała mojego wpisu, albo przeczytała go niedokładnie. Jakieś zagrożenie związane ze stosowaniem ŚOR zawsze istnieje, dlatego napisałam, że są dopuszczane do obrotu jeśli "nie stwarzają niedopuszczalnego zagrożenia". Wszystkie substancje badane są pod kontem szybkości rozpadu na związki proste, odpowiednie wyliczenia umożliwiają zmniejszenie zagrożenia dla ludzi i środowiska. Oblicza się nawet pozostałości pestycydów w owocach i warzywach i czy przy takim stężeniu człowiekowi coś zagraża, nawet jeśli jadłby to codziennie.

Może i jestem idealistką jeśli chodzi stosowanie środków ochrony roślin, ale zdziwiłaby się Pani ile osób we właściwy sposób utylizuje opakowania po ŚOR. Doradzałam takie preparaty w licznych marketach ogrodniczych i codziennie klienci zwracali puste opakowania po tych preparatach (zwrot był mniej więcej równy sprzedawanym środkom). Wszystko jest dla ludzi, ale trzeba to robić rozważnie i z głową. Z rolnikami, z którymi miałam styczność - liczni sadownicy, ogrodnicy i warzywnicy - zawsze utylizują w odpowiedni sposób opakowania.
Wiadomo, że świata nie zmienię, ale czy bezmyślni ludzie są powodem do zabraniania stosowania ŚOR?

Takie najprostsze porównanie z życia codziennego: ludzie jeżdżą samochodami, są wypadki, giną inni ludzie, najczęściej dlatego, że kierowcy nie stosują się do znaków (nie stosują się do prawa). Czy w takim wypadku należy wszystkie samochody ludziom zabrać? Dlatego, że część kierowców nie przestrzega prawa? A gdy ktoś powie, że jazda samochodem jest bezpieczna jeśli robi się to we właściwy sposób, czyli np. stosuje się do znaków, to niektórym osobom "nóż w kieszeni będzie się otwierał"?

Pisała Pani: Tadziu w czasie oprysku nie kwitło, a po oprysku w czasie obowiązującej karencji? I czy pisząc nic nie kwitło masz dosłownie wszystko na myśli, łącznie z chwastami?
Otóż w przypadku ochrony pszczół patrzymy na podany czas prewencji - czyli okres zapobiegający zatruciu pszczół.

"Powie Pani, że zbyt emocjonalnie podeszłam do tematu, ale jak czytam takie wpisy jak Pani to powiem kolokwialnie, nóż mi się w kieszeni otwiera." Nie rozumiem również tego zdania, co takiego napisałam, że Panią tak uraziło? Czy uraziło Panią prawo unijne, czy może liczne badania, które przechodzą środki ochrony roślin przed pojawieniem się na rynku? Czy może to, że napisałam, że właściwe stosowanie mocno ogranicza negatywny wpływ na środowisko i ludzi? Czy może coś z tego co napisałam jest nieprawdą?

Czasy DDT się skończyły. Wtedy wykryto, że DDT kumuluje się w organizmach, a biodegradacji w glebie ulega dopiero po kilkunastu latach. Obecnie zadbano o to, żeby takich substancji nie było. Wszystkie substancje przechodzą dokładne badania.

Nie mówię, że ŚOR powinno się rozlewać na lewo i prawo. Odpowiednia prewencja czyli stosowanie biologicznej i biotechnicznej ochrony mocno ogranicza konieczność stosowania ŚOR. Sadzenie odmian odpornych, sadzenie roślin we właściwych warunkach (słońce, cień, pH, wilgotność, przewiew powietrza) także ograniczają konieczność stosowania takich preparatów. Ale nie o tym był wątek, wątek dotyczył ŚOR i o nich się wypowiedziałam, a w tym czasie "nóż w Pani kieszeni się otworzył".
Podsumowując, ŚOR powinno się stosować w przypadku, kiedy nie ma innej możliwości zniszczenia patogenów, kiedy naturalne metody zawodzą. Mam nadzieję, że nóż w Pani kieszeni, Pani Gosiu się zamknął :) Myślę wręcz, że otworzył się za szybko, zanim zdążyła Pani poznać moje zdanie na cały temat.
inż. Aleksandra Dziugan-Smoleń
Awatar użytkownika
rafaloku
Administrator
Posty: 1872
Rejestracja: 2007-12-06, 18:23

Re: Mączniak w ogrodzie

Post autor: rafaloku »

waldek727 pisze:Prawda, że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia?. Trzy miesiące temu wychwalany przez Merghen Biohikol, dzisiaj ma już rangę środka o bardzo małej skuteczności. :lol:
Waldku - po pierwsze rozmawiamy o Biochikolu w kontekście mączniaka amerykańskiego agrestu i tym kontekście napisałem o jego małej skuteczności.

Po drugie, moje słowa odnosiły się do jego działania jako środka interwencyjnego (stosowanego po zauważeniu objawów infekcji), nie podważam natomiast jego skuteczności jako środka prewencyjnego. Dość wyraźnie napisałem, że ma sens tylko jako środek prewencyjny, natomiast nie napisałem, że nie ma sensu w ogóle. Więc chyba niezbyt dokładnie przeczytałeś lub nie zrozumiałeś tego co napisałem...

Po trzecie - jest już wycofany i praktycznie (niestety) nie do zdobycia w handlu - z tego względu jego polecanie, nie ma już sensu. Dlatego Twój przykład Biochikolu jako alternatywy dla Topsinu jest oderwany od rzeczywistości.

Odnośnie rozmowy o zwrocie opakowań, zainteresowanym polecam zapoznanie się z obecnie obowiązującymi zasadami: utylizacja opakowań po środkach ochrony roślin
Rafał
użytkownik usunięty

Re: Mączniak w ogrodzie

Post autor: użytkownik usunięty »

Pani Aleksandro, wszystkie wpisy czytam bardzo dokładnie, taki charakter i taka funkcja na forum. :-D Nie mam też problemów z czytaniem ze zrozumieniem, patrzymy jednak na problem z innego punktu widzenia i możemy dyskutować, co będzie cenne dla forum, w oparciu o własną wiedzę, doświadczenia, badania, możemy się też pokłócić na argumenty i dotąd toczyć dyskusję o ile starczy nam argumentów, aż jedna drugą do własnego zdania nie przekona, lub przerwiemy dyskusję nie widząc sensu jej dalszego toczenia. Ale tylko dlatego, że ma Pani inne zdanie w dyskusji proszę ze mnie nie robić osoby ograniczonej rozumowo, nie potrafiącej zrozumieć dwóch zdań...
A i żeby wątpliwości nie było, nie czuję się urażona, tylko proszę o rozmowę na argumenty.
Wracając do meritum...
aleks.smolen pisze:Jakieś zagrożenie związane ze stosowaniem ŚOR zawsze istnieje, dlatego napisałam, że są dopuszczane do obrotu jeśli "nie stwarzają niedopuszczalnego zagrożenia".

Proszę mi łaskawie powiedzieć, jakie jest w takim razie to dopuszczalne zagrożenie? Jakie choroby nabyte wywołane przez ŚOR są dopuszczalne, a jakie naukowcy Unii uznali już za niedopuszczalne? Jaki "dopuszczalny" poziom przyjęto w przypadku wymierania pszczół, ile rodzin w ciągu roku w pasiece w której jest sto pni? Bardzo mnie ta kwestia od strony naukowej interesuje, na ile pozwolili sobie producenci ŚOR zaryzykować moim zdrowiem i czego mogę się spodziewać.
aleks.smolen pisze:Oblicza się nawet pozostałości pestycydów w owocach i warzywach i czy przy takim stężeniu człowiekowi coś zagraża, nawet jeśli jadłby to codziennie.

No proszę, skoro tak restrykcyjnie jest wszystko badane, to proszę mi powiedzieć, skąd nagle wzięła się ludzi zmniejszona odporność na choroby, zwiększona zapadalność na różne choroby, zwiększona zachorowalność na wszelkie nowotwory, no i przede wszystkim skoro takie to bezpieczne jak to się dzieje, że co roku giną całe pasieki pszczele. I nie są to pytania retoryczne, proszę o konkretne odpowiedzi.
aleks.smolen pisze:Może i jestem idealistką jeśli chodzi stosowanie środków ochrony roślin, ale zdziwiłaby się Pani ile osób we właściwy sposób utylizuje opakowania po ŚOR. Doradzałam takie preparaty w licznych marketach ogrodniczych i codziennie klienci zwracali puste opakowania po tych preparatach (zwrot był mniej więcej równy sprzedawanym środkom).
W takim razie gratuluję i zazdroszczę, że mieszka Pani w takim regionie w którym jest wysoka świadomość i utylizacja przebiega bez problemów. Ponieważ ja lubię do rozmowy podchodzić przygotowana, to wykonałam kilkanaście telefonów. Obdzwoniłam wszystkie sklepy w powiecie w którym mieszkam(jeśli będzie pani zainteresowana osobistym sprawdzeniem problemu służę numerami telefonów), z pytaniem jaki jest odsetek ludzi zwracających puste opakowania po zużytych ŚOR. Proszę zgadnąć jakie odpowiedzi otrzymałam. Otóż żaden, ludzie nie zwracają takich opakowań, a jeśli zdarzą się pojedyncze jednostki, chcące takie opakowania zwrócić, to sklepy ich nie przyjmują, ponieważ nie chcą od nich odbierać tych opakowań hurtownie, producenci czy importerzy. Jakieś dwa lata temu i owszem właściciele sklepów chętnie zaangażowali się w odbieranie pustych opakowań, jednak szybko tego zaniechali mając problem z oddaniem tego do utylizacji. To co Pani pisze istnieje więc tylko w teorii. Ale ja nie lubię iść na skróty, obdzwoniłam też kilka sklepów w Warszawie, również dużych centrów ogrodniczych, Poznaniu, Krakowie, Katowicach, Gdańsku, Rzeszowie i Białymstoku (dzwoniłam losowo pod numery które można znaleźć w internecie). Owszem nawet miło się ze sprzedawcami, czy właścicielami rozmawiało, niektórzy bardzo obszernie omawiali problem, ale proszę zgadnąć w ilu z nich odbierane są zużyte opakowania? Nie będę Pani męczyć i odpowiem w żadnym. Ma Pani rację jestem zdziwiona, że w ogóle gdzieś ktoś we właściwy sposób utylizuje opakowania po ŚOR, bo moje poszukiwania takiego miejsca okazały się niepowodzeniem.
aleks.smolen pisze:Z rolnikami, z którymi miałam styczność - liczni sadownicy, ogrodnicy i warzywnicy - zawsze utylizują w odpowiedni sposób opakowania.
Proszę mi powiedzieć gdzie mieści się to Eldorado, natychmiast sprzedam swoją posesję wraz z ziemią i przeprowadzę się w Pani okolice. Jaką Pani miała styczność? Na szkoleniach, prywatnych spotkaniach itp? Bo chyba nie w polu kiedy te środki są rozpylane. To może znów coś z własnego podwórka po sąsiedzku z moją posesją jest od lat plantacja kukurydzy cukrowej. Oczywiście rolnik, by uzyskać zadowalający plon pryska kilka razy do roku swoją plantację, ja to rozumiem sama pochodzę z rolniczej rodziny i rolników w rodzinie mam kilku, wiem, że na chleb nie zarobią prowadząc ekologicznie swoje uprawy, ale wspomniany rolnik ma w nosie moje zdrowie, zdrowie mojej rodziny i zwierząt, w tym pszczół i opryski robi o różnych porach dnia nigdy jednak wczesnym rankiem czy wieczorem czyli po oblocie pszczół. I niestety nie jest odosobnionym przypadkiem, tak pryska większość rolników w obserwowanym przeze mnie woj. mazowieckim. Po umyciu opryskiwacza taki rolnik ma obowiązek popłuczyny wypryskać na polu na którym wcześniej rozpylał ŚOR, jak Pani myśli ilu rolników tak robi, w mojej okolicy żaden, bo pola mają oddalone od źródeł ujęcia wody i ograniczając koszty paliwa najczęściej wylewają te popłuczyny tam gdzie myją opryskiwacz.
aleks.smolen pisze:Wiadomo, że świata nie zmienię, ale czy bezmyślni ludzie są powodem do zabraniania stosowania ŚOR?

Do zabraniania to na pewno nie, mamy wolny kraj, każdy może sam wybierać co uważa za stosowne, ale obowiązkiem takich ludzi jak Pani jest uświadamianie zagrożeń, a nie uspokajanie, że nic nam nie grozi, bo to jest nieprawdą.
aleks.smolen pisze:Takie najprostsze porównanie z życia codziennego: ludzie jeżdżą samochodami, są wypadki, giną inni ludzie, najczęściej dlatego, że kierowcy nie stosują się do znaków (nie stosują się do prawa). Czy w takim wypadku należy wszystkie samochody ludziom zabrać? Dlatego, że część kierowców nie przestrzega prawa? A gdy ktoś powie, że jazda samochodem jest bezpieczna jeśli robi się to we właściwy sposób, czyli np. stosuje się do znaków, to niektórym osobom "nóż w kieszeni będzie się otwierał"?
A na to proszę Pani bym nie wpadła, niezwykle adekwatne porównanie. :zdziwko: Jeśli już próbowałabym tu jakieś porównanie robić to raczej o wpływie paliw na których owe samochody jeżdżą na środowisko, ale tu już duża grupa kierowców wybiera te mniej szkodliwe. I rzeczywiście uważa Pani, że rozmiar niebezpieczeństwa w przytoczonym przez Panią przykładzie jest współmierny? :niepewny:
aleks.smolen pisze:Otóż w przypadku ochrony pszczół patrzymy na podany czas prewencji - czyli okres zapobiegający zatruciu pszczół.
Żałuję tylko bardzo, że pszczoły nie patrzą na podany okres prewencji i ulegają zatruciu, a to obserwuję na własnym podwórku, gdyby Pani zechciała przeprowadzić w tym zakresie badania, to serdecznie zapraszam.
aleks.smolen pisze:Nie rozumiem również tego zdania, co takiego napisałam, że Panią tak uraziło?
Pani Aleksandro, życie sprawiło, że jestem osobą którą nie jest łatwo urazić i Pani mnie w żaden sposób nie uraziła. Próbuję tylko napisać Pani, że Pani przedstawia prawdę ze swojego punktu widzenia, a ja tę prawdę widzę z innego punktu widzenia, a jak wiadomo nasze punkty zasadniczo się różnią. A teraz pytania retoryczne. Nie wiem jak młodą jest Pani osobą i czy posiada Pani dzieci. Ale jeśli tak, to czy idzie Pani do pierwszego lepszego sprzedawcy i kupuje dla dzieci owoce, czy ma Pani sprawdzonego, o którym wie, że nie stosuje, lub stosuje w bardzo ograniczonej ilości chemię?
aleks.smolen pisze:Czasy DDT się skończyły. Wtedy wykryto, że DDT kumuluje się w organizmach, a biodegradacji w glebie ulega dopiero po kilkunastu latach. Obecnie zadbano o to, żeby takich substancji nie było. Wszystkie substancje przechodzą dokładne badania.
Wykryto, ale kiedy po jak długim czasie ich stosowania? Pisze Pani obecnie zadbano, po jak długim okresie badań i obserwacji na żywym organiźmie? Nie uwierzę, że nie ma Pani wiedzy iż jakie będą skutki stosowanych obecnie substancji tak naprawdę dowiemy się za ok 20 lat. To ja wolę przez ten okres zachować jednak dużą wstrzemięźliwość w ich stosowaniu i polecaniu. :-D
aleks.smolen pisze:Podsumowując, ŚOR powinno się stosować w przypadku, kiedy nie ma innej możliwości zniszczenia patogenów, kiedy naturalne metody zawodzą. Mam nadzieję, że nóż w Pani kieszeni, Pani Gosiu się zamknął
Po takim stwierdzeniu lekko przymknął. ;) Życzyłabym sobie by wprowadzono obowiązek zamieszczania takiej informacji wielkimi literami na każdym ŚOR. :-D :-D
A tak między nami, gdyby rok rocznie musiała Pani odbudowywać pasiekę, też by się Pani nóż w kieszeni otwierał, ale to już taka prywata na koniec. ;) :-D
Pozdrawiam.
Awatar użytkownika
JaDorka
Mistrz dyskusji!
Mistrz dyskusji!
Posty: 1019
Rejestracja: 2009-09-30, 21:45

Re: Mączniak w ogrodzie

Post autor: JaDorka »

waldek727 pisze:
Oto rozmowa o Biochikolu trzy miesiące temu

http://forum.poradnikogrodniczy.pl/czym ... t7196.html

Prawda, że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia?. Trzy miesiące temu wychwalany przez Merghen Biohikol, dzisiaj ma już rangę środka o bardzo małej skuteczności. :lol:
Waldku, jeśli dobrze poczytasz, to się przekonasz, iż Merghen wcześniej nie miała nic przeciwko skuteczności tego preparatu (to ja pytałam Ciebie o jego skuteczność i Twoje doświadczenia praktyczne i na to pytanie zresztą wciąż nie uzyskałam odpowiedzi). Merghen miała zastrzeżenia co do dostępności Biochikolu i pisała o tym tutaj, a tutaj natomiast pytała o jego zamiennik :) .

Poza tym jak wspomniał Rafał Biochikol
jest już wycofany i praktycznie (niestety) nie do zdobycia w handlu - z tego względu jego polecanie, nie ma już sensu. Dlatego Twój przykład Biochikolu jako alternatywy dla Topsinu jest oderwany od rzeczywistości.
i chyba tak samo nieadekwatna jest dyskusja o owym "punkcie siedzenia".
Pozdrawiam - Dorota
******************
Zapraszam tam, gdzie Ogród mój azylem moim.
Awatar użytkownika
aleks.smolen
Ekspert
Posty: 114
Rejestracja: 2012-06-01, 19:35

Re: Mączniak w ogrodzie

Post autor: aleks.smolen »

Pani Gosiu, nie napisałam, że ma Pani problem ze zrozumieniem teksu, a raczej, że nie zrozumiała Pani intencji moich wypowiedzi:) Cały czas tłumaczę, że właściwe stosowanie środków ochrony roślin, ogranicza niebezpieczeństwa związane z ich używaniem.
Sądzę, że i tak żadna z nas drugiej nie przekona do swoich racji, a "prawda" zależy od subiektywnej opinii ;) Choć właściwe ja się z Panią zgadzam odnośnie stosowania preparatów ekologicznych, sama je zresztą polecam i proponuję.

Proszę mi łaskawie powiedzieć, jakie jest w takim razie to dopuszczalne zagrożenie?

Tutaj posłużę się informacją z Polskiego Stowarzyszenia Ochrony Roślin:
"Pozostałości środków ochrony roślin w żywności w postaci wskaźników: dopuszczalna dawka dzienna (ADI – Acceptable Daily Intake), maksymalny poziom pozostałości (MRL – Maximum Residue Level) oraz maksymalna dawka jednorazowa(ARfD – Acute Reference Dose)
Dopuszczalna dawka dzienna (ADI) to taka, która przyjmowana codziennie przez całe życie nie spowodowałaby skutków szkodliwych dla zdrowia. Uwzględniono w niej duży współczynnik bezpieczeństwa.
Maksymalny poziom pozostałości (MRL) jest standardem handlowym i oznacza najwyższą ilość pozostałości, która może znajdować się w plonach, jeśli dany środek ochrony roślin został użyty zgodnie z instrukcją podaną na etykiecie. Jego ewentualna zawartość, nawet w ilości równej MRL, nie oznacza zagrożenia dla zdrowia, a stanowi jedynie wytyczną do sprawdzenia, czy został prawidłowo zastosowany.
Maksymalna dawka jednorazowa (ARfD) jest najwyższą dawką, która nie stwarza zagrożenia dla konsumenta przy jednorazowym spożyciu. Obecnie nie istnieje jeszcze powszechnie akceptowana metoda oceny ryzyka, zatem ARfD jest obliczana przy zastosowaniu bardzo ostrych kryteriów dla najgorszego przypadku." (źródło Polskie Stowarzyszenie Ochrony Roślin).

Skąd się bierze niższa odporność ludzi na choroby? Skąd się biorą choroby cywilizacyjne? Jest wiele przyczyn, ludzie "promieniują się" sprzętami elektrycznymi, faszerują się lekami przy byle katarku, jedzą żywność zawierającą ogromną ilość konserwantów, produkty mięsopodobne" itp itd. Większy pęd życia, smog i spaliny w miastach. Fabryki, huty emitujące szkodliwe substancje do powietrza - w Krakowie co jakiś czas jest zakaz wychodzenia z domów. Ludzie nie powinni wtedy nawet okien otwierać - ale nikt tego nie nagłaśnia. Zresztą i tak nie wszyscy mieliby możliwość pozostać w domach. Pestycydy na pewno też mają w tym wszystkim jakiś udział.

Jak to się dzieje, że giną pasieki?
Otóż myślę, że główną przyczyną jest bezmyślność ludzi stosujących ŚOR, a nie same środki. Większość oprysków robi się przed kwitnieniem lub po kwitnieniu, oprysk można wykonać po oblocie pszczół, można stosować środki, które są bezpieczne dla pszczół (np. Calypso).

Odnośnie opakowań: jeśli ktoś chce oddać to znajdzie sklep, który przyjmuje takie opakowania. Jeśli natomiast komuś jest to obojętne, to choćby miał przed drzwiami kontener z podpisem "Opakowania po ŚOR" to i tak poszedłby wrzucić to opakowanie do głównego kontenera. Można oddać do marketów ogrodniczych, zwracana jest wtedy kaucja za opakowanie (jeśli zwrot z paragonem). Można skontaktować się z Polskim Stowarzyszeniem Ochrony Roślin w celu zutylizowania opakowań. Jak się chce, to się da - ale jednak dużo ludzi jest na tyle leniwych, że im się nie chce. Tych trzeba uświadamiać i tłumaczyć - co też robiłam podając komukolwiek taki środek do ręki. Ale nie oceniajmy wszystkich przez pryzmat tych leniwych, bo są i tacy, którzy te środki zwracają do marketów (np. ja - zwrot do Leroy Merlin w Krakowie, przyjmują bez problemu także Castorama, Obi).
Kilka lat temu byłam na praktyce w kilku sadach - okolice Sandomierza oraz Łodzi. Właściciele kontaktowali się z dostawcami, a ci odbierali od nich opakowania po środkach, ale zdaję sobie sprawę z tego, że wielu rolników "ma gdzieś" środowisko i czy by się paliło czy waliło, oni i tak zrobią po swojemu.

W porównaniu stosowania środków i jazdy samochodem, chodziło o przestrzeganie zasad i prawa. Wszystko jest bezpieczniejsze jak wykonuje się to odpowiednio. Stosowanie środków będzie bezpieczniejsze, jeśli będziemy je stosować w sposób podany przez producenta, stosując się do zasad podczas opryskiwania i utylizacji odpadów. Tak samo jazda samochodem będzie bezpieczniejsza jak wszyscy kierowcy będą stosować się do prawa drogowego. Jeśli nie będziemy się stosować do zasad, ludzie, zwierzęta i owady będą ginąć od nadmiaru chemii, jeśli nie będziemy się stosować do zasad panujących na drodze, także będą ginąć. W tym porównaniu także nie zrozumiała Pani moich intencji, bo nie chodziło mi o porównanie rozmiaru niebezpieczeństwa, a o porównanie stosowania się do zasad i prawa.

"Żałuję tylko bardzo, że pszczoły nie patrzą na podany okres prewencji i ulegają zatruciu, a to obserwuję na własnym podwórku, gdyby Pani zechciała przeprowadzić w tym zakresie badania, to serdecznie zapraszam."

Przytaczając prewencję, chodziło mi o to, że jest to czas po oprysku, w którym pszczoły mogą ulec zatruciu. Pani podała czas karencji, a to jest zupełnie co innego. Karencja jest czasem, po którym bezpiecznie można jeść opryskiwane wcześniej rośliny.

Wiadomo, że wybrałabym sprzedawcę, który stosuje chemię w ograniczonej ilości, bo takiego, który w ogóle chemii nie używa to ze świecą szukać. Dlatego jak pisałam, sama polecam odpowiednią prewencję, aby tych środków chemicznych trzeba było stosować jak najmniej.
Ale w całej tej polemice chodziło o jałowce Pana Tadka ;)

W poczekalni u dentysty, wyczytałam w gazecie informację, że 22 września 2012 roku jest koniec świata, więc nie doczekamy się efektów stosowania tych substancji ;) - to tak na rozluźnienie rozmowy ;)

Zadaniem każdego sprzedawcy ŚOR jest poinformowanie, jak zutylizować opakowanie i wytłumaczyć, że najpierw należy stosować metody ekologiczne, ale wiadomo, że nie każdy to robi. Ja doradzam takie preparaty już od 7 lat, i od początku tłumaczę ludziom, co robić z opakowaniami, jak stosować, kiedy nie stosować itd. Zresztą na ulotkach przy tych produktach są podane środki ostrożności, które powinny być przestrzegane.
inż. Aleksandra Dziugan-Smoleń
użytkownik usunięty

Re: Mączniak w ogrodzie

Post autor: użytkownik usunięty »

aleks.smolen pisze:Sądzę, że i tak żadna z nas drugiej nie przekona do swoich racji, a "prawda" zależy od subiektywnej opinii Choć właściwe ja się z Panią zgadzam odnośnie stosowania preparatów ekologicznych, sama je zresztą polecam i proponuję.
Pani Alu a ja sądzę, że dojdziemy do porozumienia i to szybciej niż może się wydawać. :rotfl: Może nie w każdym szczególe, ale co do ogółu myślę wypracujemy wspólne stanowisko.
Wisły kijem zawracać nie zamierzam, do epoki kamienia łupanego wracać też nie planuję. Świat idzie do przodu i wymusza na nas pewne rozwiązania w tym stosowanie chemii. Człowiek też czasem musi sięgnąć po ciężką artylerię w postaci antybiotyku. Chodzi jedynie, jak to Pani zauważa, by sięgać po te środki z głową i w przypadkach bezwzględnej konieczności.
aleks.smolen pisze:że nie zrozumiała Pani intencji moich wypowiedzi
Tu muszę przyznać Pani rację, rzeczywiście źle odczytałam Pani intencje, za co przepraszam, ale na szczęście nie wycofała się Pani z dyskusji, nie unika "niewygodnych" tematów, przez co mamy szansę się lepiej zrozumieć, a czytelnicy naszych postów mogą lepiej zrozumieć poruszaną przez nas problematykę.
aleks.smolen pisze:Jak to się dzieje, że giną pasieki?Otóż myślę, że główną przyczyną jest bezmyślność ludzi stosujących ŚOR, a nie same środki. Większość oprysków robi się przed kwitnieniem lub po kwitnieniu, oprysk można wykonać po oblocie pszczół, można stosować środki, które są bezpieczne dla pszczół

I tu się z Panią w każdym słowie zgadzam (a nie mówiłam, że szybko dojdziemy do porozumienia ;) ). Dla mnie nie tyle zagrożenie stanowią same ŚOR, co sposób ich stosowania. Uważam, że każdy obowiązkowo powinien przejść szkolenia w zakresie stosowania ŚOR i utylizowania odpadów, a względem łamiących prawo powinne być wyciągane surowe konsekwencje. Niestety wiem, że pozostanie to wśród pobożnych życzeń i utopijnych marzeń. Zresztą nie wiem czy i to by coś zmieniło, skoro rolnicy odbywający takie szkolenia nagminnie łamią prawo.
aleks.smolen pisze:Odnośnie opakowań: jeśli ktoś chce oddać to znajdzie sklep, który przyjmuje takie opakowania. Jeśli natomiast komuś jest to obojętne, to choćby miał przed drzwiami kontener z podpisem "Opakowania po ŚOR" to i tak poszedłby wrzucić to opakowanie do głównego kontenera. Można oddać do marketów ogrodniczych, zwracana jest wtedy kaucja za opakowanie (jeśli zwrot z paragonem).

A tu już nie podzielę Pani zdania (żeby od razu tak za pięknie nie było :-D ) Pisze Pani jeśli ktoś chce oddać to znajdzie sklep, ja chcę ale gdzie mam tego sklepu szukać? W moim powiecie, (a nie jest to mały powiat) takiego sklepu nie ma. Do marketów ogrodniczych mam ok 80 km, gdzie więc mam zwrócić? Owszem mogę wykonać pewien wysiłek i dam sobie radę, ale co mają zrobić babcia z dziadkiem uprawiający działkę i nie mający nawet prawa jazdy? Mówi Pani jeśli jest to komuś obojętne, mie obojętne nie jest ale jak rzuca mi się kłody pod nogi odmawiając we wszystkich dostępnych mi sklepach ogrodniczych przyjęcia zużytych opakowań... No cóż a ja się w tej sytuacji ludziom nie dziwię, że wyrzucają je do śmietnika, choć to potępiam.
aleks.smolen pisze:Kilka lat temu byłam na praktyce w kilku sadach - okolice Sandomierza oraz Łodzi. Właściciele kontaktowali się z dostawcami, a ci odbierali od nich opakowania po środkach,

Zgodzę się z Panią kilka lat temu tak, ale proszę się zorientować jak to jest dziś, bo teoria z praktyką wedle mojego rozeznania mocno się rozeszły.
aleks.smolen pisze:Przytaczając prewencję, chodziło mi o to, że jest to czas po oprysku, w którym pszczoły mogą ulec zatruciu.
Tylko, że pszczoła to nie pies, którego mogę zamknąć w kojcu i nie wypuszczać na pryskaną murawę, pszczoła robi obloty codziennie i jeśli ktoś pryska wieczorem to ona zbierając rano nektar ulega zatruciu. Bo jak Pani pewnie wiadomo, ludzie pryskają również na kwitnące rośliny. Choćby Ci z naszego forum, na dobrą sprawę chcąc chronić pożyteczne organizmy nie powinniśmy pryskać chemią od późnej wiosny do wczesnej jesieni, co też czynię u siebie opierając się jedynie na naturalnych ŚOR.
aleks.smolen pisze:Zadaniem każdego sprzedawcy ŚOR jest poinformowanie, jak zutylizować opakowanie i wytłumaczyć, że najpierw należy stosować metody ekologiczne, ale wiadomo, że nie każdy to robi. Ja doradzam takie preparaty już od 7 lat, i od początku tłumaczę ludziom, co robić z opakowaniami, jak stosować, kiedy nie stosować itd.

I życzyłabym sobie by każdy sprzedawca tak sumiennie podchodził do problemu. Cieszę się, że udało mi się Panią sprowokować do rozmowy i liczę, że nie raz wymienimy jeszcze własne poglądy. ;) :-D
Pozdrawiam i liczę na Pani pomoc w promowaniu przede wszystkim naturalnych ŚOR. :-D
Awatar użytkownika
aleks.smolen
Ekspert
Posty: 114
Rejestracja: 2012-06-01, 19:35

Re: Mączniak w ogrodzie

Post autor: aleks.smolen »

Odnośnie zwracania opakowań po ŚOR, także wykonałam kilka telefonów i uzyskałam informacje, że żadna Castorama, Obi czy Leroy Merlin nie odmówi przyjęcia tych opakowań. Mieszkam w Krakowie i takich miejsc jest przynajmniej 10, w każdej dzielnicy przynajmniej po jednym. Znam kilka mniejszych sklepów ogrodniczych (w okolicach Krakowa), które także przyjmują puste opakowania i szczerze powiem, że nie spotkałam się ze sklepem, który ich nie przyjmuje. Akuratnie na taki nie trafiłam, ale nie twierdzę, że takich nie ma. Jest to niestety faktycznie utrudnienie dla ludzi, którzy chcą we właściwy sposób utylizować opakowania, a nie mają gdzie tego oddać :/
Bardzo się cieszę, Pani Gosiu, że udało nam się jakoś porozumieć i dojść do wspólnych wniosków :) Myślę, że nasza polemika "wciągnęła" innych użytkowników i oni także wyciągną z tego wnioski.
Mam nadzieję, że teraz, po takiej lekturze, użytkownicy forum będą stosować ŚOR z rozwagą i głową i procent ludzi utylizujących opakowania będzie większy :)
Kaucja jest około złotówki, zależy jakie opakowanie. Bez paragonu raczej jej nie zwrócą, ale opakowanie przyjmą - informacja uzyskana w czasie rozmowy telefonicznej z Obi :)
inż. Aleksandra Dziugan-Smoleń
Awatar użytkownika
waldek727
Zagorzały dyskutant
Zagorzały dyskutant
Posty: 397
Rejestracja: 2011-07-23, 01:16

Re: Mączniak w ogrodzie

Post autor: waldek727 »

Rafał napisał:
Skuteczność walki z mączniakiem Biochikolu 020 PC dochodzi do 98%
Buahahahahahahaaaaa... dobry żart, żebym się nie przewrócił ze śmiechu
Cytat z zeszytu ,,Nauka Przyroda Technologie" opracowania Pana Piotra Zydlika z Katedry Ochrony i Kształtowania Środowiska Akademia Rolnicza im Augusta Cieszkowskiego w Poznaniu na temat ,,Wykorzystanie preparatów pochodzenia naturalnego w zwalczaniu niektórych chorób sadowniczych"
Jak twierdzą MASNY i IN. (2004), preparat Biochikol 020 PC ogranicza porażenie owoców
jabłoni parchem o 70 do 90%, a liści – o 50 do 70%. Skuteczność tego preparatu w
ograniczaniu rozwoju mączniaka przekracza 98% i jest zbliżona do uzyskiwanej przez
fungicyd kontrolny – Punch 400 EC.
Preparaty Biosept 33 SL oraz Biochikol 020 PC
ograniczają rozwój chorób grzybowych truskawki (JONGLACKHA i IN. 1993, JAROSZ
i GOŁĘBNIAK 2005). Oprócz hamowania rozwoju chorób grzybowych preparat Biochikol
020 PC powoduje lepszy wzrost wegetatywny drzew jabłoni, poprawia rumieniec
owoców (BASAK 2007) oraz ułatwia pobór składników pokarmowych z gleby (BENNEWITZ
i HLUSEK 2006).
Ps. Małgosiu. Jestem pod wrażeniem po przeczytaniu Twoich wszystkich postów w tym temacie. Wiesz że pomimo posądzenia mnie przez Rafała o hipokryzję mamy bardzo zbliżone zdania odnośnie stosowania naturalnych środków ochrony roślin. Z prywatnych rozmów z Tobą zawsze dowiaduję się czegoś nowego i ciekawego.
Nareszcie ktoś próbuje na tym forum to wszystko poukładać i w sposób jasny zobrazować chemiczne zagrożenia w naszym codziennym życiu i otoczeniu.

Pozdrawiam. Waldek.
,,Ogród, który żyje w zgodzie z naturą żyje pełnią życia"
Awatar użytkownika
rafaloku
Administrator
Posty: 1872
Rejestracja: 2007-12-06, 18:23

Re: Mączniak w ogrodzie

Post autor: rafaloku »

Skuteczność tego preparatu w
ograniczaniu rozwoju mączniaka przekracza 98% i jest zbliżona do uzyskiwanej przez
fungicyd kontrolny – Punch 400 EC.
Przykro mi stwierdzić ale jednak nie rozumiesz tego co zostało napisane.
W przytoczonym przez Ciebie opisie badania nie ma mowy o mączniaku amerykańskim agrestu. Mączniaki są różne i stwierdzenie po prostu "mączniaka" jest bardzo nieprecyzyjne.
Poza tym wczytaj się dokładnie w cytowane zdanie, zwróć szczególną uwagę na znaczenie słów "ograniczaniu rozwoju".

To znaczy, że Biochikol nie niszczy mączniaka, nie usuwa go, gdy już jest. Ten środek tylko ogranicza jego dalszy rozwój. Z tego wynika, co niestety muszę powtórzyć jeszcze raz, bo jakoś do Ciebie nie dociera, sens stosowania jest tylko zapobiegawczo, zanim wystąpią objawy choroby. Wtedy ma sens "ograniczanie rozwoju". Jeżeli roślina już jest mocno porażona, ograniczanie dalszego rozwoju choroby niewiele nam daje.

Niestety, tak tendencyjnie są prezentowane wyniki wielu badań, wykorzystując grę słów. Nie mam nic przeciwko Biochikolowi, bo umiejętnie stosowany (czyli zapobiegawczo) często znakomicie spełnia swoje zadanie. Jednak zanim nam zaczniesz znowu przytaczać jakieś badania i wyciągać błędne wnioski, przeczytaj ich treść ZE ZROZUMIENIEM.
Rafał
użytkownik usunięty

Re: Mączniak w ogrodzie

Post autor: użytkownik usunięty »

Ale mnie korci dopisać kilka słów do dyskusji między panami, ale z doświadczenia wiem, że jak panowie żarliwie dyskutują lepiej by kobieta swoich pięciu groszy nie dodawała, bo może oberwać rykoszetem, więc choć jęzor mnie swędzi powstrzymam się od komentarza. ;) :rotfl:
aleks.smolen pisze:Odnośnie zwracania opakowań po ŚOR, także wykonałam kilka telefonów i uzyskałam informacje, że żadna Castorama, Obi czy Leroy Merlin nie odmówi przyjęcia tych opakowań. Mieszkam w Krakowie i takich miejsc jest przynajmniej 10, w każdej dzielnicy przynajmniej po jednym. Znam kilka mniejszych sklepów ogrodniczych (w okolicach Krakowa), które także przyjmują puste opakowania i szczerze powiem, że nie spotkałam się ze sklepem, który ich nie przyjmuje.
Tylko, że takie centra mam stosunkowo daleko i przeciętny użytkownik ŚOR w mojej okolicy nie będzie pędził dziesiątki kilometrów by takie opakowania zwrócić. A jak napisałam wcześniej żaden inny sklep ogrodniczy w moim powiecie ich nie przyjmuje. Losowo wybrane sklepy ogrodnicze wspomniane we wcześniejszym poście mimo, że znajdują się w dużych miastach w tym jedno duże centrum ogrodnicze w Warszawie również nie. Naprawdę Pani zazdroszczę Pani Aleksandro.
aleks.smolen pisze:Mam nadzieję, że teraz, po takiej lekturze, użytkownicy forum będą stosować ŚOR z rozwagą i głową i procent ludzi utylizujących opakowania będzie większy
Bardzo na to liczę i uważam, że nasza dyskusja choć momentami trudna ;) w dłuższej perspektywie czasu może przynieść sporo korzyści. Wystarczy, że da ludziom do myślenia...
Awatar użytkownika
waldek727
Zagorzały dyskutant
Zagorzały dyskutant
Posty: 397
Rejestracja: 2011-07-23, 01:16

Re: Mączniak w ogrodzie

Post autor: waldek727 »

Rafał.

Koniec z odbijaniem piłeczki.
Obaj zdajemy sobie z tego sprawę, że stosowanie środków chemicznych nawet w niewielkich ilościach jest szkodliwe zarówno dla zdrowia człowieka jak i dla kondycji środowiska.
Pomóżmy wszyscy na tym forum przywrócić Ziemi jej zniszczone przez nas przestrzenie do stanów zbliżonych do naturalnych zaczynając od własnego ogródka.
Dajmy przykład innym i nie mówmy, że sami, to nic nie możemy zrobić.
Zacznijmy wykorzystywać naturalne procesy biologiczne na swoją korzyść i pomóżmy tym którzy jeszcze nie wiedzą jak to zrobić.
Nie dopuśćmy do tego, aby Ziemia wystawiła nam w niedługim czasie słony rachunek za wygodne życie na niej.
Niech stanowisko Gosi będzie tu dla nas wszystkich przykładem, która niezależnie od pełnionej funkcji na tym forum potrafi w słusznej sprawie powiedzieć stanowcze NIE!
,,Ogród, który żyje w zgodzie z naturą żyje pełnią życia"
użytkownik usunięty

Re: Mączniak w ogrodzie

Post autor: użytkownik usunięty »

waldek727 pisze:Niech stanowisko Gosi będzie tu dla nas wszystkich przykładem, która niezależnie od pełnionej funkcji na tym forum potrafi w słusznej sprawie powiedzieć stanowcze NIE!
Waldku pełniona funkcja na forum nie nakłada na mnie obowiązku nie wyrażania własnej opinii nawet w kontrowersyjnych sprawach, bylebym podobnie jak inni użytkownicy wyrażała to swoje zdanie w sposób kulturalny nie naruszając niczyjego dobrego imienia. Moderatorzy tego forum, nie są objęci cenzurą no chyba, że sami łamią regulamin forum. :rotfl: Poza pełnieniem funkcji moderatora jestem też zwykłym użytkownikiem tego forum i mam prawo do wyrażania własnych opinii podobnie jak inni moderatorzy, nawet jeśli nasze zdanie różni się co do meritum od zdania eksperta czy Administratora, bo jak rozumiem o to Ci chodziło. :-D
A co do mówienia stanowczego nie, no cóż jestem niepokorną duszą i nie zawsze wyznaję zasadę, że pokorne ciele dwie matki ssie, a w tym przypadku myślę, że dzięki mojej niepokorności i dociekliwości, ale też jasnym rzetelnym odpowiedziom Pani Aleksandry, tu duży ukłon w stronę Eksperta, kilka istotnych spraw zostało nakreślone, a już na pewno otworzyło kilkanaście oczu. :-D Stwierdzam więc, że czasem warto podjąć nawet trudną dyskusję. To tyle by nie rozmywać treści tego wątku, bo uważam, że jest za cenny na dysputy okołotematyczne. ;)
Awatar użytkownika
tadek
Mistrz dyskusji!
Mistrz dyskusji!
Posty: 6870
Rejestracja: 2011-10-30, 18:23

Re: Mączniak w ogrodzie

Post autor: tadek »

Dziękuję Wam za odpowiedź na moje pytanie.
________________________________________
Szkoda tylko że nie ma skutecznego środka a głupotę ludzką, który uświadomił by dogłębnie ludziom nadmiernie używających chemicznych środków ochrony roślin o ich szkodliwości. :zalamany:
Mogę tylko do nich zawołać:
Ludzie, zaglądajcie do forów ogrodniczych, w których możecie zapoznać się z nie pierwszy i nie ostatni raz, poruszonymi tematami szkodliwości CHEMICZNYCH ŚRODKÓW ochrony roślin. Zrozumienie problemu przysłuży się WASZEMU zdrowiu!
Zapraszam do mnie: W ogródku Tadeusza ->>
Awatar użytkownika
waldek727
Zagorzały dyskutant
Zagorzały dyskutant
Posty: 397
Rejestracja: 2011-07-23, 01:16

Re: Mączniak w ogrodzie

Post autor: waldek727 »

Swoje zużyte opakowania oddam w sklepie - jeśli je przyjmą - bo tak należy. Zastanawiam się tylko - co zrobią inni?
.

Inni wyrzucą je do śmietnika. Ze śmietnika trafią te opakowania na wysypisko śmieci. Na wysypisku zostaną uszkodzone i pozostała trująca substancja przedostanie się do wód gruntowych.
Skąd o tym wiem?
Byłem i ja w sobotę w markecie znanej dużej firmy.Ponieważ osobiście nie stosuję środków chemicznych to zadałem parę pytań zaprzyjaźnionej kasjerce.
Kaucja za opakowanie toksycznego środka chemicznego o wartości np 60 złoty wynosi (UWAGA) 50 groszy. :rotfl:
W tym roku zwrócono osobiście do niej(UWAGA)...jedno opakowanie po mniszku. Zrobiła to starsza pani zapewne nie dla kaucji a z przekonania że zrobiła dobry uczynek dla środowiska.
,,Ogród, który żyje w zgodzie z naturą żyje pełnią życia"
użytkownik usunięty

Re: Mączniak w ogrodzie

Post autor: użytkownik usunięty »

waldek727 pisze:Na wysypisku zostaną uszkodzone i pozostała trująca substancja przedostanie się do wód gruntowych.
:shock: To cóż to za stare wysypisko śmieci, które nie jest odizolowane i to kilkoma "poważnymi" warstwami od wód gruntowych :shock: Przypominam, że mamy naprawdę sporo przepisów regulujących planowanie, budowę, eksploatację i zamykanie wysypisk śmieci i zapewniam, że wszystkie powstające wysypiska (przynajmniej w ostatnim dziesięcioleciu) nie powinny mieć najmniejszego wpływu na wody gruntowe. Zresztą wcześniej też nikt nie budował legalnych wysypisk na gołym gruncie (myślenie o tym to dla mnie horror...).
ODPOWIEDZ