Orka na ugorze
Re: Orka na ugorze
Życie jest pełne niespodzianek i często tych przykrych i smutnych. Ale są też chwile szczęśliwe i dla nich warto planować i marzyć Z biegiem czasu może uda Ci się zrealizować swoje marzenie
Re: Orka na ugorze
W końcu i ja zawitałam w Twoim ogrodzie Tatsu i muszę przyznać, że bardzo ale to bardzo "jestem z Tobą"- miałam podobne początki
Będę Cię częściej odwiedzać choć wolnym czasem nie grzeszę, nie mniej jednak jestem tu codziennie i na bieżąco, więc chętnie Cię podglądnę
Będę Cię częściej odwiedzać choć wolnym czasem nie grzeszę, nie mniej jednak jestem tu codziennie i na bieżąco, więc chętnie Cię podglądnę
Re: Orka na ugorze
Danko tak dużo mnie spotyka niepowodzeń, że przestaję wierzyć, że cokolwiek jeszcze mi się uda. Owszem, marzenia zostają, ale coraz więcej na nich karteczek z napisem "nie do zrealizowania".
JaDorko dziękuję za słowa otuchy. Może kiedyś się odmieni...?
Mam nadzieję, że jutro przestanie śnieżyć i będę mogła na spokojnie zobaczyć, co się dzieje na działce, bo już umieram z obawy o swoje tunelowe uprawy. Zwłaszcza, że już od piątku nie były podlewane... chociaż patrząc na pogodynkę, śmiem wątpić, że uda mi się tam zaglądnąć choć na chwilę: deszcz ze śniegiem przez cały dzień z krótką odsapką z rana.
I jeszcze się okazało, że jabłoń, którą wesoło pokiereszowali poprzedni właściciele działki trzeba wyciąć, bo jest zarażona grzybem, który zagraża innym drzewom - zwłaszcza śliwie i wiśniom. Dobrze, że są posadzone z dala od siebie i że ich nie cięłam jeszcze, to jest szansa, że zarodniki grzyba nie zostały przeniesione. A tak cudnie puszcza zdrowe, nowe listki... Jeny, aż mi się serce kraje, kiedy pomyślę, że musimy ją ściąć i wykarczować...
JaDorko dziękuję za słowa otuchy. Może kiedyś się odmieni...?
Mam nadzieję, że jutro przestanie śnieżyć i będę mogła na spokojnie zobaczyć, co się dzieje na działce, bo już umieram z obawy o swoje tunelowe uprawy. Zwłaszcza, że już od piątku nie były podlewane... chociaż patrząc na pogodynkę, śmiem wątpić, że uda mi się tam zaglądnąć choć na chwilę: deszcz ze śniegiem przez cały dzień z krótką odsapką z rana.
I jeszcze się okazało, że jabłoń, którą wesoło pokiereszowali poprzedni właściciele działki trzeba wyciąć, bo jest zarażona grzybem, który zagraża innym drzewom - zwłaszcza śliwie i wiśniom. Dobrze, że są posadzone z dala od siebie i że ich nie cięłam jeszcze, to jest szansa, że zarodniki grzyba nie zostały przeniesione. A tak cudnie puszcza zdrowe, nowe listki... Jeny, aż mi się serce kraje, kiedy pomyślę, że musimy ją ściąć i wykarczować...
Re: Orka na ugorze
Tatsu,
W życiu nie zawsze układa się tak jak planujemy czy marzymy. Różnie mnie samej się układało - choć często mówię, że jestem dzieckiem szczęścia - to jednak różnie sobie z tym (życiem) radziłam. Bywało, że przyjmowałam postawę wycofaną, w co dzisiaj trudno uwierzyć (Ci którzy mnie znają z pewnością by w to nie uwierzyli). Z czasem jednak przestałam tylko marzyć, przestałam także oczekiwać, że "coś się samo zmieni" - bo się nie zmieniało, przestałam też oczekiwać czegoś od innych. Wtedy postanowiłam działać - na tyle na ile mogę sama, nie czekałam - tylko zmieniałam, przestałam oczekiwać czegoś od innych, jeśli najpierw sama nic nie zrobiłam. Tylko tyle.
Zmiana naszej postawy przekłada się także na nasze otoczenie, na to jak się zachowują bliscy i dalsi znajomi, współpracownicy. Potem się okazuje, że wszystko było takie proste. Dzisiaj już nie pamiętam swoich chwil zwątpienia i choć różnie się czasem wiedzie, to wiem, że mam napisane nad łóżkiem: "Naprzód!" Nikt nie widział tego napisu, ale ja wiem że on tam jest.
Nie rób sobie proszę takich "napisów", zmień je na inne. Tak twórcza osoba jak Ty tatsu nie powinna mieć przecież problemu z nomenklaturą.
W życiu nie zawsze układa się tak jak planujemy czy marzymy. Różnie mnie samej się układało - choć często mówię, że jestem dzieckiem szczęścia - to jednak różnie sobie z tym (życiem) radziłam. Bywało, że przyjmowałam postawę wycofaną, w co dzisiaj trudno uwierzyć (Ci którzy mnie znają z pewnością by w to nie uwierzyli). Z czasem jednak przestałam tylko marzyć, przestałam także oczekiwać, że "coś się samo zmieni" - bo się nie zmieniało, przestałam też oczekiwać czegoś od innych. Wtedy postanowiłam działać - na tyle na ile mogę sama, nie czekałam - tylko zmieniałam, przestałam oczekiwać czegoś od innych, jeśli najpierw sama nic nie zrobiłam. Tylko tyle.
Zmiana naszej postawy przekłada się także na nasze otoczenie, na to jak się zachowują bliscy i dalsi znajomi, współpracownicy. Potem się okazuje, że wszystko było takie proste. Dzisiaj już nie pamiętam swoich chwil zwątpienia i choć różnie się czasem wiedzie, to wiem, że mam napisane nad łóżkiem: "Naprzód!" Nikt nie widział tego napisu, ale ja wiem że on tam jest.
tak dużo mnie spotyka niepowodzeń, że przestaję wierzyć, że cokolwiek jeszcze mi się uda. Owszem, marzenia zostają, ale coraz więcej na nich karteczek z napisem "nie do zrealizowania".
Nie rób sobie proszę takich "napisów", zmień je na inne. Tak twórcza osoba jak Ty tatsu nie powinna mieć przecież problemu z nomenklaturą.
Re: Orka na ugorze
Danielo dziękuję z całego serca za wszelkie słowa nadziei i otuchy.
W pewnym momencie, kiedy naprawdę nic już nie można zrobić, tylko siąść i czekać na zmianę, opada wszelka chęć do działania. Od wielu lat nie popełniłam żadnego opowiadania - zaczynam i nie kończę, bo nie mam pomysłów na dalsze przygody bohatera. W listopadzie będę uczestniczyć w maratonie pisarskim, to może się wreszcie rozbujam, bo dziennie trzeba będzie się wysilić i te 1600 - 1700 słów naskrobać.
A dziś światełko z nieba się wreszcie pokazało! Słońce na błękitnym, poprzetykanym bielą chmur niebie się wreszcie ukazało. Śnieg czapami wisi na liściach klonów, niczym na igłach świerków.
Jest szansa, że taka pogoda się utrzyma? Jeśli tak, to będzie można na spokojnie pojechać na działkę i zobaczyć, co tam słychać. Wreszcie! Aż mi się humor poprawił
W pewnym momencie, kiedy naprawdę nic już nie można zrobić, tylko siąść i czekać na zmianę, opada wszelka chęć do działania. Od wielu lat nie popełniłam żadnego opowiadania - zaczynam i nie kończę, bo nie mam pomysłów na dalsze przygody bohatera. W listopadzie będę uczestniczyć w maratonie pisarskim, to może się wreszcie rozbujam, bo dziennie trzeba będzie się wysilić i te 1600 - 1700 słów naskrobać.
A dziś światełko z nieba się wreszcie pokazało! Słońce na błękitnym, poprzetykanym bielą chmur niebie się wreszcie ukazało. Śnieg czapami wisi na liściach klonów, niczym na igłach świerków.
Jest szansa, że taka pogoda się utrzyma? Jeśli tak, to będzie można na spokojnie pojechać na działkę i zobaczyć, co tam słychać. Wreszcie! Aż mi się humor poprawił
- Elzbieta M
- Mistrz dyskusji!
- Posty: 7919
- Rejestracja: 2010-09-22, 20:16
Re: Orka na ugorze
Tatsu , wyrzuć wszystkie karteczki z napisem " nie do zrealizowania"! Kiedyś nadejdzie taki dzień , gdy niemożliwe staje się możliwe , ale nie czekaj na niego z założonymi rękami. . Jesteś pełna inicjatyw , a chwile zwątpienia nikogo nie omijają. Tylko trzeba się otrząsnąć - jak psiaczek z wody po kąpieli
Zapraszam do siebie - Elżbieta M
Jest takie miejsce, a w nim me oczko i skalniak
Jest takie miejsce cz.2
Mieczyki Elżbiety
Jest takie miejsce, a w nim me oczko i skalniak
Jest takie miejsce cz.2
Mieczyki Elżbiety
Re: Orka na ugorze
Elzbieto M póki co, niech sobie te karteczki powiszą. Chyba taki okres w moim życiu, że nie chce mi się szarpać już z niczym i nikim, że czuję się potwornie zmęczona tym jazgotem wokół i tym, że dzięki brakom w finansach nie mogę pozwolić sobie na drobne przyjemności, bo mam do wyboru albo np. książka, albo coś do zjedzenia. Oczywiście podstawowe potrzeby maja pierwszeństwo - zawsze.
Nic to, koniec narzekania, bo słoneczko wróciło, ładna pogoda się zrobiła i podobno ma być taka do popołudnia. Oby wytrzymała do zmroku, to porobię zimowo-jesienne zdjęcia na działce I z racji tego, że jest ślicznie, co by trzeba było porobić w mieszkaniu, a nie tylko siedzieć przed kompem
Idę zobaczyć, w co mogę ręce włożyć, bo nie wiem
Nic to, koniec narzekania, bo słoneczko wróciło, ładna pogoda się zrobiła i podobno ma być taka do popołudnia. Oby wytrzymała do zmroku, to porobię zimowo-jesienne zdjęcia na działce I z racji tego, że jest ślicznie, co by trzeba było porobić w mieszkaniu, a nie tylko siedzieć przed kompem
Idę zobaczyć, w co mogę ręce włożyć, bo nie wiem
-
- Witamy na forum!
- Posty: 5
- Rejestracja: 2012-07-22, 14:27
To ja również przechodziłem. Były chwasty i ugór. Wiem i rozumiem jaka to praca. Chciałem coś poradzić odnośnie kretów. Ja je skutecznie jak dotychczas przegnałem stosując szmatę lub starą rękawiczkę nasączoną ropą lub benzyną zatykając w kopce i nory. Wiem, że to nieekologiczne ale wiem, że skuteczne. Trzeba znaleźć wejścia kreta na działkę i tam mu podłożyć ten zapach.
Kompostowanie skoszonej trawy - nabieram już doświadczenia. Dzisiaj mogę przyznać, że to nie łatwe. Nie można wprost skoszonej trawy wyrzucić na kompost. Zrobi się kiszonka. Ale na ten temat oczekuję wypowiedzi innych doświadczonych ogrodowych pracusiów.
Może swymi opiniami zechcą nas zaszczycić.
Kazi
Kompostowanie skoszonej trawy - nabieram już doświadczenia. Dzisiaj mogę przyznać, że to nie łatwe. Nie można wprost skoszonej trawy wyrzucić na kompost. Zrobi się kiszonka. Ale na ten temat oczekuję wypowiedzi innych doświadczonych ogrodowych pracusiów.
Może swymi opiniami zechcą nas zaszczycić.
Kazi
Re:
Kazimierzu, ależ już ten temat wielokrotnie doświadczeni ogrodowi pracusie zaszczycali swoimi wypowiedziami, w tym ja sama się wypowiadałam w w/w temacie.kazimierz35 pisze:Nie można wprost skoszonej trawy wyrzucić na kompost. Zrobi się kiszonka. Ale na ten temat oczekuję wypowiedzi innych doświadczonych ogrodowych pracusiów.
Może swymi opiniami zechcą nas zaszczycić. Kazi
Wystarczy zerknąć do działu kompostowania i tam znajdziesz wyczerpujące wypowiedzi na temat kompostowania świeżo skoszonej trawy, tylko czytać i czerpać zgromadzoną tam wiedzę.
Re: Orka na ugorze
kazimierzu35 dziękuję za podpowiedź. Jeśli krety bardzo mnie zdenerwują i doprowadzą do szewskiej pasji może skorzystam z porady.
No, byliśmy wczoraj na naszej działce. Uspokojona jestem, bo pod tunelem wszystko bez zmian, nawet bytności nornicy nie widać, więc jest dobrze. Za to widać było mnóstwo owoców aktywności kretów:
Usłyszały, jak mówiłam, że tam chcę zrobić zielnik i już zaczęły przekopywać ziemię na grządki
Jabłonka - z bólem, wielkim bólem serca - pójdzie pod piłę i siekierę. Ma srebrzystość liści, która to choroba grzybowa jest nieuleczalna i może się przenieść na inne drzewa. Za mocno pokiereszowali jej pień i w te rany wdała się infekcja. Mam nadzieję, że śliwa i wiśnie są wolne od zarodników grzyba, bo one są najbardziej na niego podatne. Patrzyłam na nią... jak stara się ze wszystkich sił przetrwać wypuszczając śliczne, mocne gałązki okryte zielonymi listkami. Patrzyłam na czapę śniegową na szczycie jej pnia i... no nie mogę... Nie będę mogła być przy jej wycince, bo mnie rozerwie...
Wiem, głupia jestem... za drzewem płaczę...
No ale zobaczcie sami:
Na ugorze jest jeszcze gorzej niż dotychczas, bo śnieg położył trawska.
Oj, teraz to dopiero będzie orka na ugorze, żeby to wyciąć do końca! Jeszcze trochę do wyżęcia zostało. Ech, trza będzie zakasać rękawy, w rękę wziąć sierp i ruszyć na podbój ugoru. Wykorzystać moment, że mrówki skryły się głęboko pod ziemię i nie będą gryźć po łydkach. Mam nadzieję, że do tej prawdziwej zimy zdążę. Tylko niech zrobi się trochę cieplej... przy tej pogodzie, przy tak bliskim sąsiedztwie z wodą (przez płot) zamarzam na sopel w trybie szybszym, niż natychmiastowy. Niby ma być cieplej już w piątek... zobaczymy...
No, byliśmy wczoraj na naszej działce. Uspokojona jestem, bo pod tunelem wszystko bez zmian, nawet bytności nornicy nie widać, więc jest dobrze. Za to widać było mnóstwo owoców aktywności kretów:
Usłyszały, jak mówiłam, że tam chcę zrobić zielnik i już zaczęły przekopywać ziemię na grządki
Jabłonka - z bólem, wielkim bólem serca - pójdzie pod piłę i siekierę. Ma srebrzystość liści, która to choroba grzybowa jest nieuleczalna i może się przenieść na inne drzewa. Za mocno pokiereszowali jej pień i w te rany wdała się infekcja. Mam nadzieję, że śliwa i wiśnie są wolne od zarodników grzyba, bo one są najbardziej na niego podatne. Patrzyłam na nią... jak stara się ze wszystkich sił przetrwać wypuszczając śliczne, mocne gałązki okryte zielonymi listkami. Patrzyłam na czapę śniegową na szczycie jej pnia i... no nie mogę... Nie będę mogła być przy jej wycince, bo mnie rozerwie...
Wiem, głupia jestem... za drzewem płaczę...
No ale zobaczcie sami:
Na ugorze jest jeszcze gorzej niż dotychczas, bo śnieg położył trawska.
Oj, teraz to dopiero będzie orka na ugorze, żeby to wyciąć do końca! Jeszcze trochę do wyżęcia zostało. Ech, trza będzie zakasać rękawy, w rękę wziąć sierp i ruszyć na podbój ugoru. Wykorzystać moment, że mrówki skryły się głęboko pod ziemię i nie będą gryźć po łydkach. Mam nadzieję, że do tej prawdziwej zimy zdążę. Tylko niech zrobi się trochę cieplej... przy tej pogodzie, przy tak bliskim sąsiedztwie z wodą (przez płot) zamarzam na sopel w trybie szybszym, niż natychmiastowy. Niby ma być cieplej już w piątek... zobaczymy...
Re: Orka na ugorze
Nie wiem jak u kogo, ale ode mnie krety wyprowadziły się wraz wprowadzeniem na działkę spalinowej kosiarki.
Irena
Zapraszam do Ogrodu na obrzeżach Małopolski.
Zapraszam do Ogrodu na obrzeżach Małopolski.
Re: Orka na ugorze
Lokalne są chyba uodpornione na kosiarki spalinowe. U sąsiada przez drogę ryją, aż czarno, a używa tylko i wyłącznie spalinówki, bo prądu nie ma doprowadzonego.
Re: Orka na ugorze
Oj, strasznie szkoda tej Jabłonki. W ogrodzie tak bywa, że trzeba wyciąć jedną roślinę, żeby uratować pozostałe... .
Uwielbiam Tulipany, a Ty?
Forumka Kasia
Forumka Kasia
Re: Orka na ugorze
Jak będą ją ciąć, to ja się chyba na długi spacer po działkach wybiorę