2 late temu stoczyłem wielka bitwę o mój trawnik. To jest jakieś 300-350 m2. Poprzedni właściciel, starszy człowiek po prostu zapuścił go.
Odchwaściłem chemią, zweretykulowałem, podlewałem, nawoziłem tak jak się należy. I powiem, że był już całkiem OK. Zdarzały się jakieś chwaściory ale skutecznie to zwalczałem dobrym nawozem Targeta i fizycznym wyrywaniem. I w zasadzie sprawa była załatwiona. Piękna soczysta trawka, z przyjemnością ją kosiłem. Niestety w zeszłym roku nawiedziła nas totalna susza. Podlewanie trawnika mijało się z celem. Deszczu nie było ponad 3 miesiące, słońce piekło niemiłosiernie. Trawnik topniał i topniał. Nic nie mogłem zrobić. Na koniec sezonu miałem 50% trawnika a reszta to wyschnięta ziemia. Nastąpiła zima i zero śniegu, poza Wigilią kiedy spadło jakieś 10 cm

Może ktoś z was miał podobne problemy. Czy to się da jakoś zwalczyć tym niskim koszeniem ? Czy może na jesień to wszystko zaorać i złożyć zupełnie nowy trawnik ? Jakieś inne sposoby ?