wasilewska101 pisze:moje jedna się zmarnowała i dokupiłam nową , teraz posadziłam białą i nie wiem czy coś z niej będzie bo kret się pod nią wpakował już drugi raz .. już ma pąki i jestem ciekawa jej kwiatów ....
Ja,kupiłam pierwsze Lewisie chyba przed 14 laty.W tym czasie również spotkałam wielkich miłośników tych roślin,było to małżeństwo w podeszłym wieku.Oni od lat hodowali tylko Lewisie Cotyledon, i to wyłącznie dla swej uciechy, nie na sprzedaż. Lewisie u nich rosły w donicach, na zimę je przenosili do "zimnej szklarni".Sadzili je w ziemi złożonej z pół na pół ziemi kompostowej i żwiru, na dno dawali drenaż z drobych kamyczków, a na górę pod rozetki również.(Zamiast żwiru i kamyczków można użyć zwykłej cegły tłuczonej "do ziemi "na drobno a do drenażu na grubo.Ta drenaż jest bardzo potrzebna).Przez lato były donice ułożone w ich alpinarium, i tak schowane pod kamieniami, że gdyby to nie mówili nawet bym nie zauważyła.Inna pani znów sobie posadziła jedną Lewisię Cotyledon do skaniaka umiejscowionego u wschodniej ściany domu,i to w "deszczowym cieniu" pod ścianą.Całe lata się Jej Lewisie same, w tym miejscu. rozmnażały.I to było dla mnie zawsze niepojęte, przecież Lewisie nie lubią wapńa, żeby koło ściany starego domu nie bało wapno?Może by było warto spróbować wykorzystać tych wypróbowanych metod uprawy Lewisii.