Czy ja po prostu nie mam ręki do kwiatów?

Dobór, pielęgnacja oraz problemy w uprawie.
ODPOWIEDZ
Kropla
Witamy na forum!
Witamy na forum!
Posty: 3
Rejestracja: 2014-10-29, 16:01

Czy ja po prostu nie mam ręki do kwiatów?

Post autor: Kropla »

Witajcie!
Postanowiłam zajrzeć na to forum, bo w swoim otoczeniu nie mam kogo zapytać. Otóż po raz kolejny coś idzie nie tak w mojej przygodzie z kwiatami doniczkowymi. Nie mam ogrodu, więc to moja jedyna szansa na trochę zieleni i kwiatów, które bardzo lubię.
Trochę historii
Z początku parę lat temu kupiłam sobie po prostu takie miniaturowe róże w doniczkach. Rosły sobie bardzo ładnie na parapecie akademika, mimo że im tam było trochę za ciemno, za ciepło, za ciasno. Podlewałam i rosły ot tak sobie ładnie. Kwitły mi tam kilka razy - cudnie. Aż do momentu, gdy przeprowadziłam się do mieszkania. Tam prawie natychmiast pochłonęły je przędziorki! Przypuszczam, że widocznie przędziorki mieszkały tam przed kwiatami, skoro w akademiku nic a nic różyczkom nie dolegało. Próbowałam trochę walczyć. Robiłam przędziorkom kąpiele wodne. Pryskałam różyczki wodą, a nawet czasem delikatnie środkami owadobójczymi. Nic z tego... pająki widocznie miały odporność na wszystko i wygrały. Różyczki uschły i na zimę wystawiłam doniczki na balkon. W następnym roku próbowałam ponownie, kupiłam jednak nowe różyczki. To samo! Tym razem prawie od razu zaczęły je pochłaniać przędziorki - a takie były śliczne... Znów próbowałam kąpielami je wytępić, nic z tego. W międzyczasie jeszcze pojawiły się muszki, chyba ziemiórki się one nazywają. Poddałam się w końcu i zerwałam z roślinami domowymi.
Obecna sytuacja
Po przeprowadzeniu się na kolejne mieszkanie stwierdziłam, że może tu przędziorki nie mieszkają i dadzą żyć moim roślinkom. Jednak już zrezygnowałam z wyraźnie mało odpornych różyczek. Tym razem na balkon latem kupiłam zwykłe pelargonie, a do domu wówczas nowość dla mnie, kalanchoe. I jeszcze potem chciałam dokupić zimowego kaktusa czyli szlumbergerę albo zygokaktusa, aby mi kwitł w zimie. To też uczyniłam parę tygodni temu. I sprawa przedstawia się tak:
1. Kalanchoe rośnie sobie nadal. Na początku kwitła dość obficie. Polewam ją raz na tydzień wodą z czajnika i zapewniam tyle światła, ile napisali w internecie - 10h dziennie. Nie stoi nad grzejnikiem więc teraz jej nic nie grzeje. Mimo tego niewielkiego podlewania dość szybko na ziemi w doniczce pojawił się szarawy meszek - zapewne jakaś pleśń. Nie wiem, co mam z tym fantem zrobić. Obawiam się, że to może być szkodliwe nie tyle dla kwiatka, który wygląda normalnie i zdrowo, co dla domowników, w tym mnie, która ma astmę. Byłabym wdzięczna za rady w temacie meszku.
2. Pelargonie, mimo że posadziłam je z jakichś zapomnianych w sklepie i już podumierających sadzonek, odżyły i zdążyły ledwo co urosnąć i kwiatnąć. Chciałyby pewnie kwiatnąć dalej, ale posadziłam je dosć późno i już - znów wg instrukcji z internetu - przyszedł czas na zimowanie. Przycięłam je więc sporo, zabronilam kwiatnąć (obcięłam pączki kwiatów) i postawiłam w pokoju z dala od grzejnika. Ograniczyłam im bardzo podlewanie. Teraz spora ich część jest uschnięta, zostało po parę zielonych listków. Część młodych pączków sczerniała. Resztę opisu uzupełnię po zygokaktusie.
3. Szlumbergera bezproblemowa. Prawie jej jeszcze nie podlewałam, bo przy sadzeniu ziemię musiałam nawilżyć i dłuuugo wysychała. Pączki, które miała, częściowo odpadły, ale spodziewałam się tego, bo podobno przy zmianie miejsca tak ma, a ja ją przecież przyniosłam ze sklepu i wsadziłam do doniczki. Listki ma ładne zielone, parę pączków się ostało. Ale niestety - dziś spojrzałam bliżej i przeraziłam się.... mnóstwo, mnóstwo białych zwinnie poruszających się robaczków cienkich i krótkich w ziemi! Jak podlewałam to chyba ich jeszcze nie było, ale głowy nie dam.
No i co pomyślałam? W pierwszym odruchu wystawiłam kwiat na balkon (jest zimno więc pewnie mu odpadnie reszta pączków). W drugiej spojrzałam w ziemię pozostałym kwiatom - i u pelargonii były te same robaczki, tylko jakby mniejsze zagęszczenie. U Kalanchoe nie było, ale poszła z pozostałymi kwiatami wszystkimi na balkon. Mają nocną karę, a ja się zastanawiam, czy to całe hodowanie kwiatów w domu ma jakikolwiek sens. Przede wszystkim chodzi o to, że i bez tego mam zimowy problem z pleśnią tworzącą się od wilgoci na oknie i nie chciałabym sobie dokładać pleśni w doniczce. Od czasu, gdy pelargonie są w domu niestety narasta mi astma (objawy mam takie, że kaszlę i jest to uciążliwe, żadnych zaparć tchu na szczęście jednak nie mam). Może jednak kwiaty lepiej trzymać na dworze tylko?

Długi ten wpis, więc reasumując dla tych, którzy nie lubią dużo czytać:
1. W doniczce kalnachoe na ziemi jest warstwa białego puchu a la pleśń. Co to może być, czy jest niebezpieczne i jak się tego pozbyć, o ile trzeba?
2. W ziemi szlumbergergi i pelargonii zimujących w domu małe, białe, zwinne robaczki. Podejrzewam, że mogą to być larwy muszek ziemiórek, ponieważ od jakiegoś czasu zaobserwowałam takie muszki podobne do muszek owocówek w mieszkaniu. Nie byłam jednak pewna skąd są. Czytałam w internecie, że dobry sposób na nie to jakiś roztwór z czosnku. Mam czosnek i może sprobuję nim zadziałać i jeszcze dziś kalchanoe i szlumbergergę wrócić do domu z balkonowego wygnania. Czy macie inne rady i informacje odnośnie muszek ziemiórek?
3. Czy nie za wcześnie wzięłam pelargonie na zimowanie? Większość sąsiadów z bloku ma je wciąż na balkonie (i nadal są śliczne zielone i kwiatnące). Jakie rady odnośnie zimowania pelargonii macie?
4. Porad odnośnie opieki nad kalchanoe i szlumbergergi zapewne poszukam jeszcze na forum, ale jeśli chcielibyście mi coś doradzić, to bardzo proszę.

Będę wdzięczna za wszelkie informacje i porady, płynące z doświadczenia, a nie z teorii, bo ja sobie z teorią jednak słabo radzę. I jeszcze dodam, że kolejny raz topić rośliny w wannie nie mam zamiaru, bo to nie daje zwykle żadne efektu, a daje dużo brudu.

Dziękuję z góry i gratuluje wszystkim tym, którzy przeczytali wszystko. Jeśli uznacie to za konieczne to mogę jutro wstawić zdjęcia problemów.

P.S.: Dodam, że najbardziej deprymujące jest dla mnie to, że mi tak nie wychodzi z tymi kwiatami (bo chociaz mam je przez jakiś czas, to nigdy nie wiem ile to jeszcze potrwa, czy mi ich zaraz coś nie zje), a np. moja siostra zero problemów. Dostała trochę kwiatów w prezentach, różnych (inne gatunki niż ja) i jedynym, co ją smutnego w związku z nimi spotkało, było to, ze po wieeelu latach umarł mini kaktus (po tym jak zakwitł i wypuścił takie jakby małe kaktusiki wokół siebie). Nie znam nikogo, co by miał z kwiatami problemy. Tylko ja. Więc może się faktycznie nie nadaję.
Awatar użytkownika
dziwaczek
Mistrz dyskusji!
Mistrz dyskusji!
Posty: 524
Rejestracja: 2011-11-10, 17:35

Re: Czy ja po prostu nie mam ręki do kwiatów?

Post autor: dziwaczek »

Witaj,
Każdy z nas chyba miał różne problemy ze swoimi roślinkami. Po jakimś czasie (okresie błędów i poszukiwań) znajdujemy "swoje" roślinki, z którymi się dogadujemy. U mnie pelargonie słabo zimują, więc stwierdziłam, że szkoda się męczyć, kupuje wiosną sadzonki i mam przez sezon, a potem odchodzą na kompost. Wyjątkiem jest jedna z białym obrzeżem liści, ta daje sobie radę i ją zimuję.
Kalanchoe u mnie ma kaktusie podłoże z dużą ilością piasku. Podlewam jak dobrze przeschnie. Może warto zmienić podłoże u Ciebie?
Ziemiórki raz sobie przyniosłam z ziemią kupioną w kwiaciarni... Walka z nim jest długa, bo mam duuużo roślin i zawsze jakaś się zaplącze. Radykalnie jednak je ograniczyłam umieszczając na parapecie żółte tablice lepowe na szkodniki i podlewając silnym roztworem rumianku.
Pozdrawiam
elka
Kropla
Witamy na forum!
Witamy na forum!
Posty: 3
Rejestracja: 2014-10-29, 16:01

Re: Czy ja po prostu nie mam ręki do kwiatów?

Post autor: Kropla »

Dziękuję za odpowiedź. Może też spróbuję roztworu rumianku lub czosnku. W każdym razie sytuacja trochę ewoluuje. Zaryzykowałam mocno i spryskałam po prostu ziemię szlumbergerze środkiem owadobójczym. Działanie natychmiastowe, większość białych robaczków zginęła w ciągu paru minut. Po nocy sprawdziłam i ruszało się raptem kilka niemrawych stworzeń, psiknęłam więc dla pewności jeszcze raz.
O ile kalanchoe i zygokaktusa na noc już wzięłam do domu, żeby mi bidulki nie zmarzły, o tyle pelargonie bez sentymentu zostawiłam na balkonie. Raz, że własnie mogę je spisać na straty i na wiosnę posadzić z sadzonek coś nowego, dwa, że te doniczki są znacznie większe, a więc mogą być znacznie ludniej zamieszkane. W każdym razie dla pewności i tamtą ziemię spryskałam środkiem owadobójczym i zauważyłam, że w odruchu paniki tamte białe robaczki skakały. Larwy chyba nie skaczą? Może to jednak skoczogonki? Czy skoczogonki są szkodliwe? Jak je można odróżnić od larw ziemiórek?
Awatar użytkownika
Elzbieta M
Mistrz dyskusji!
Mistrz dyskusji!
Posty: 7916
Rejestracja: 2010-09-22, 20:16

Re: Czy ja po prostu nie mam ręki do kwiatów?

Post autor: Elzbieta M »

Z pewnością nie jest to miłe dla oka , gdy skoczogonki urzędują w doniczkach , ale nie są szkodliwe
Awatar użytkownika
Petrus
Ekspert
Posty: 6708
Rejestracja: 2008-01-20, 14:54

Re: Czy ja po prostu nie mam ręki do kwiatów?

Post autor: Petrus »

W dużej ilości niestety są szkodliwe, bo larwy podgryzają korzenie, jeżeli nie mają odpowiedniej wilgoci w glebie.
Mogą spowodować do obumarcia rośliny ;)
Więcej o muszkach i innych szkodnikach u roślin doniczkowych tutaj Muszki w kwiatach doniczkowych - jak się ich pozbyć, zwalczanie
Niech ogród będzie moją pasją, wytchnieniem i odpoczynkiem.
Pozdrawiam, Piotr.
Moje rośliny ogrodowe Moje trawy ozdobne
Kropla
Witamy na forum!
Witamy na forum!
Posty: 3
Rejestracja: 2014-10-29, 16:01

Re: Czy ja po prostu nie mam ręki do kwiatów?

Post autor: Kropla »

A da się coś poradzić na ten a la pleśniowy meszek w Kalnachoe?

EDIT: Przejrzałam ten poradnik tutaj biały nalot na ziemi w doniczce i doszłam do wniosku, że to może być osad z twardej wody. No to trzeba będzie zmiękczać i zobaczy się, czy minie.
Awatar użytkownika
Petrus
Ekspert
Posty: 6708
Rejestracja: 2008-01-20, 14:54

Re: Czy ja po prostu nie mam ręki do kwiatów?

Post autor: Petrus »

Usuń go i ogranicz podlewanie. Taki meszek pleśniowy tworzy się przez nadmierne podlewanie i używanie zbyt twardej wody.
Niech ogród będzie moją pasją, wytchnieniem i odpoczynkiem.
Pozdrawiam, Piotr.
Moje rośliny ogrodowe Moje trawy ozdobne
Awatar użytkownika
Doxepine
Mistrz dyskusji!
Mistrz dyskusji!
Posty: 678
Rejestracja: 2013-07-28, 10:16

Re: Czy ja po prostu nie mam ręki do kwiatów?

Post autor: Doxepine »

Droga Kroplo :) Zaczęłaś swoją przygodę z roślinami doniczkowymi od typowych "jednorazówek", które rzadko udaje się utrzymać w zdrowiu dłużej niż jeden sezon. Tyczy się to róż miniaturowych i kalanchoe. Czasem te droższe różyczki są szczepione, żeby zapewnić im mocny i wydajny system korzeniowy - poznasz je po tym, że mają wyższą cenę. Z banalnie prostych w uprawie roślin doniczkowych polecam bluszcze, fiołki afrykańskie (obie te rośliny na stanowiska jasne, ale nie mocno nasłonecznione) - jeśli ich nie przelejesz i nie zasuszysz nic im nie będzie. Kaktusy wszelkiej maści i sukulenty są też łatwe w uprawie, o ile zapewnisz im maksimum słońca i nie będziesz się nimi zbytnio opiekować (czyli podlewać ich nadgorliwie).

Pleśń w doniczce to nic innego jak badziewna ziemia. Bardzo często w takich tanich produktach używa się zużytego podłoża ze szklarni i od producentów roślin. Czasem jest ono odkażane, czasem nie. Wystarczy dosypać do niego nawozów i tak powstaje ziemia, którą w sklepie kupujemy za 2 zł za 5 l worek. Niestety, aby uniknąć pleśnienia ziemi należy wybierać podłoża drogie, markowe. W tym przypadku cena stanowi wyznacznik jakości.

Robactwo w doniczce - ziemiórki i szkoczogonki (te białe i skaczące) - to wynik nadmiernej wilgotności podłoża. Można się ich pozbyć, a przynajmniej znacznie ograniczyć ich populację, poprzez przesuszenie ziemi w doniczce, a jeśli nie jest to możliwe (bo np. roślina wymaga stale wilgotnej gleby) - poprzez ograniczenie podlewania. Generalnie jednak niewielka populacja tych owadów wpływa korzystnie na stan podłoża. Przekształcają one bowiem materię organiczną w proste związki chemiczne, które po pierwsze są łatwo przyswajalne przez rośliny, a po drugie pomagają one w rozwoju korzystnej flory mikrobiologicznej. Za rośliny biorą się rzadko i zazwyczaj wtedy, gdy są one osłabione. Z ziemiórkami można walczyć stosując zarówno metody chemiczne, jak i naturalne. Przestrzegam jednak przed stosowaniem silnie stężonych roztworów z dodatkiem czosnku - mogą one bardziej zaszkodzić roślinie niż ziemiórkom.

Moje początki z roślinkami również były ciężkie. Ile ja potu, łez i krwi wylałem - hektolitry! Z czasem człowiek nabiera doświadczenia, doszkala się i zaczyna czuć każdą roślinę, jej wymagania i potrzeby. Najważniejsze to nie zniechęcać się porażkami - one zdarzają się najlepszym - i wyciągać z nich wnioski na przyszłość :)

PS Dopiero teraz zauważyłem, że temat dość stary. No, ale może moja pisanina komuś się przyda :)
ODPOWIEDZ