Róże - cięcie, nawożenie, pielęgnacja

Tak piękne i lubiane, że warto im poświęcić oddzielne forum.
ODPOWIEDZ
użytkownik usunięty

Róże - cięcie, nawożenie, pielęgnacja

Post autor: użytkownik usunięty »

Zbliża się wiosna, a z nią pierwsze prace przy różach. No właśnie na co szczególnie zwrócić uwagę wiosną, by potem w lecie cieszyć się pięknymi kwiatami róż.
W jaki sposób ciąć róże pnące np. Sympathie, róże angielskie np. Graham Thomas, róże wielkokwiatowe itd.?
Jaki nawóz zastosować na początku sezonu, a może wystarczy podsypać kompostem...
Jakie zastosować opryski wiosną i w jakim momencie by ograniczyć występowanie w sezonie chorób grzybowych, przede wszystkim czarnej plamistości.
To może na razie tyle, bo pytań mam mnóstwo. ;-) :-D
Awatar użytkownika
Przemek85
Ekspert
Posty: 254
Rejestracja: 2010-02-02, 16:37

Post autor: Przemek85 »

Witam. Dużo pytań, zatem i moja wypowiedź będzie dłuższa. :-)
gosia2501 pisze:W jaki sposób ciąć róże pnące np. Sympathie, róże angielskie np. Graham Thomas, róże wielkokwiatowe itd.?
Róże przycina się bardzo różnie, w zależności od tego, do której grupy róż można je zaliczyć. W przypadku róż rabatowych i wielkokwiatowych każda praktycznie odmiana powtarza kwitnienie, zatem konieczne jest silne cięcie odmładzające sprzyjające powstawaniu nowych pędów, na których później pojawią się kwiaty. Cięcie można wykonać mniej więcej na wysokości 1/3 ich naturalnej wysokości. W moim przypadku tnę mniej więcej na wysokości 20cm. Podczas cięcia przede wszystkim zostawiamy silne, zdrowe pędy, a usuwamy martwe, które nie przetrwały zimy.

W przypadku róż parkowych i angielskich powtarzających kwitnienie (np: Graham Thomas) cięcie wykonujemy nieco wyżej, mniej więcej w połowie ich wysokości. Oczywiście w pierwszych latach można ciąć jak róże wielkokwiatowe, spowoduje to zagęszczenie rośliny. Cienkie i stare pędy można wyciąć tuż przy podstawie, aby nie obciążały krzewu.

Trochę inaczej jest przy różach parkowych nie powtarzających kwitnienia. Takie róże kwitną na pędach drugorocznych. Zbyt silne cięcie poskutkowałoby zatem brakiem kwiatów. Dlatego cięcie takich róż, a należą do nich m.in. róże historyczne, lepiej wykonać latem, po kwitnieniu. Wtedy przerzedzamy roślinę z martwych i chorych pędów.

I zostały róże pnące. Tutaj też można rozróżnić róże powtarzające i niepowtarzające kwitnienia. W przypadku tych pierwszych warto wycinać krótkie pędy, z których i tak nie będzie pożytku. Zostawiamy natomiast młode, długie i silne pędy. Oczywiście wycinamy też pędy, które przemarzły lub są chore :-) Warto odmładzać róże pnące, gdyż na starych pędach pojawia się mniejsze kwitnienie.

W przypadku róż pnących nie powtarzających kwitnienia, postępujemy podobnie jak przy różach parkowych nie powtarzających kwitnienia.

Dodam jeszcze tylko zdanie do róż rabatowych. Wiele z nich ma tzw. kwiatostany. Podczas całego sezonu warto ścinać całe przekwitłe kwiatostany zaraz nad pierwszym liściem. Nie ścinamy samych kwiatów :-)
gosia2501 pisze:Jaki nawóz zastosować na początku sezonu, a może wystarczy podsypać kompostem...
Jeśli chodzi o nawożenie róż, to sam kompost może nie wystarczyć, chyba, że został zastosowany obornik jesienią. Jeśli nie to można wiosną zastosować kompost + obornik. A jeśli ma się dostęp również do wiórów rogowych to jeszcze lepiej. Są to tzw. nawozy organiczne, które działają stopniowo uwalniając składniki pokarmowe dzięki mikroorganizmom. Taką mieszankę można podać na początku marca. Oczywiście jeśli zima się wydłuży, to można zrobić to później. Następnie w okolicach czerwca można poprawić jeszcze kompostem. Można stosować także nawozy mineralne oraz specjalne nawozy do róż, które na pewno można dostać w każdym sklepie ogrodniczym. Taki nawóz stosujemy w podobnych okresach jak nawozy organiczne. Nie nawozimy tylko jesienią, żeby nie osłabić róży przed mrozem.
gosia2501 pisze:Jakie zastosować opryski wiosną i w jakim momencie by ograniczyć występowanie w sezonie chorób grzybowych, przede wszystkim czarnej plamistości.
Natomiast jeśli chodzi o choroby to osobiście nie jestem zwolennikiem stosowania tzw. chemii i według mnie chemię należy stosować tylko podczas wystąpienia objawów choroby. Środkami zapobiegawczymi przed chorobami grzybowymi są m.in. Topsin M 500 SC, Bravo 500 SC. Ja osobiście stosuję tylko w przypadku wystąpienia objawów. Środkiem interwencyjnym jest np. Score 250 EC. Należy przy tym pamiętać, aby zachować ostrożność podczas stosowania środków oraz w miarę możliwości stosować je naprzemiennie. Zapobiegnie to uodpornianiu się chorób grzybowych na fungicydy.

W przypadku wystąpienia objawów najlepiej też chore pędy wyciąć i spalić (również liście leżące na ziemi). Można też uchronić się przed chorobami sadząc stosunkowo odporne odmiany. Każdego roku w Niemczech jest przyznawany certyfikat ADR dla odmian spełniający rygorystyczne kryteria względem odporności odmian. Takimi odmianami są np: Aprikola, Grande Amore, Bonica '82, Grand Hotel, Lichtkoenigin Lucia, Westerland, Dortmund, czy choćby wspomniana przez Panią Sympathie :-)
Awatar użytkownika
Herbi
Mistrz dyskusji!
Mistrz dyskusji!
Posty: 1434
Rejestracja: 2008-12-15, 13:20

Post autor: Herbi »

Przemek85 pisze: Jeśli chodzi o nawożenie, to sam kompost może nie wystarczyć,
A czy płynny nawóz, produkt dżdżownic kalifornijskich (biohumus) jest wystarczająco bogaty aby zapewnić dobre kwitnienie róż?
Przy założeniu, że sami produkujemy go wystarczająco dużo ;-)

Natomiast jeśli chodzi o choroby to osobiście nie jestem zwolennikiem stosowania tzw. chemii i według mnie chemię należy stosować tylko podczas wystąpienia objawów choroby
O, to myślę bardzo istotna uwaga dla uprawiających róże. Zbyt szybko i chętnie sięgamy po chemię. Tak jak wyżej napisałeś znaczenie ma sadzenie odpornych odmian i przygotowanie odpowiedniego stanowiska (przewiewne miejsce, wielogatunkowe rabaty itd.)
Nasilenie chorób i szkodników może być mniejsze.

Co do liści to dodam, że są zwolennicy usuwania zimą wszystkich, nie tylko tych opadłych.
Zmniejszy to ryzyko przezimowania na nich szkodliwych patogenów.
Przyroda jest lekarzem dla wszystkich chorób.
...........................Hipokrates.......................
Awatar użytkownika
Przemek85
Ekspert
Posty: 254
Rejestracja: 2010-02-02, 16:37

Post autor: Przemek85 »

Herbi pisze:A czy płynny nawóz, produkt dżdżownic kalifornijskich (biohumus) jest wystarczająco bogaty aby zapewnić dobre kwitnienie róż?
Przy założeniu, że sami produkujemy go wystarczająco dużo ;-)
Jeśli rzeczywiście produkcja jest wystarczająca, to powinien wystarczyć. Skład takiego nawozu zawiera większość najpotrzebniejszych składników jak: Azot, Potas, Fosfor, Magnez, Wapń, Cynk, Żelazo i to w ilościach całkiem wystarczalnych dla róż.

Aczkolwiek, nigdy nie stosowałem tego nawozu :)
użytkownik usunięty

Post autor: użytkownik usunięty »

Przemek85 pisze:Jeśli rzeczywiście produkcja jest wystarczająca, to powinien wystarczyć. Skład takiego nawozu zawiera większość najpotrzebniejszych składników jak: Azot, Potas, Fosfor, Magnez, Wapń, Cynk, Żelazo i to w ilościach całkiem wystarczalnych dla róż.

Aczkolwiek, nigdy nie stosowałem tego nawozu :)
To bardzo dobra wiadomość, bo to oznacza, że nie muszę stosować żadnych innych nawozów, biohumusu mam pod dostatkiem. ;-) :-D Kompost o którym wcześniej wspominałam, to również produkt przetworzonej pryzmy kompostowej przez dżdżownice kalifornijskie.
Przemek85 pisze:Każdego roku w Niemczech jest przyznawany certyfikat ADR dla odmian spełniający rygorystyczne kryteria względem odporności odmian. Takimi odmianami są np: Aprikola, Grande Amore, Bonica '82, Grand Hotel, Lichtkoenigin Lucia, Westerland, Dortmund, czy choćby wspomniana przez Panią Sympathie
Tak wiem o owym certyfikacie, niestety w Polsce jest dość mały wybór ciekawych, szczególnie nowych odpornych odmian. A sprowadzanie ich z Niemiec, wiąże się z dużymi kosztami przesyłki. Ale to chyba temat na dłuższą rozmowę, natomiast Pan może poświęcić nam tylko tydzień, dlatego zejdę do bardziej przyziemnych problemów. ;-) :lol:

Wracając do odporności i chorób, jako odporną róże wymienia Pan Sympathie, owszem kilka lat nie miałam z nią żadnych problemów. Jednak w ciągu ostatnich dwóch lat to się zmieniło. W poprzednim sezonie dość mocno zaatakowała ją czarna plamistość liści i.... No właśnie nie wiem co jeszcze. Choroba, która objawia się czarnieniem części pędów. Sa to dość spore czarne podłużne plamy, lub czarnieją same końce pędów róży. Dzieje się tak z jeszcze jedną różą, której czarniały całe pędy i zamierały, Odbijały co prawda młode zdrowe pędy, ale po jakiś czasie działo się z nimi dokładnie to samo. Nie potrafię sobie z tym poradzić. Niestety nie dysponuję zdjęciami, ponieważ robiąc zdjęcia robiłam wszystko by było widać piękno róż a nie ich defekty. ;-) :-D Może jednak na podstawie tego lakonicznego opisu, będzie potrafił mi Pan pomóc.

Bonice też posiadam, rzeczywiście bezproblemowa i odporna róża, choć ją także w poprzednim sezonie nieznacznie zaatakowała czarna plamistość liści
Jest to róża samoczyszcząca, czy jej też należy wycinać kwiatostany nad pierwszym liściem?
Awatar użytkownika
Przemek85
Ekspert
Posty: 254
Rejestracja: 2010-02-02, 16:37

Post autor: Przemek85 »

Z opisu przychodzą mi do głowy 3 przypadki, z czego pierwszy jest bardziej prawdopodobny:

1. Może to być po prostu Szara Pleśń, która objawia się czarną zgnilizną, która przesuwa się od miejsca cięcia wzdłuż pędu ku podstawie. Nekroza taka zwykle dochodzi do odgałęzienia i się zatrzymuje (ale nie zawsze). Bardzo często też do infekcji dochodzi przez uszkodzone tkanki pędów. Na przykład przypadkowe uszkodzenie narzędziami ogrodniczymi. W tym przypadku choroba rozwija się wokół pędu. Górna część więdnie i zamiera. Przeważnie objawy można zauważyć w okresie wysokiej wilgotności.

Można chore pędy wyciąć i spryskać środkiem Topsin 500 SC

2. Zamieranie pędów - częsta choroba uwidaczniająca się na często przycinanych krzewach. Zwykle objawia się na starszych roślinach. Tutaj również można zauważyć nekrozę biegnącą od miejsca cięcia wzdłuż pędu. Choroba nasila się zwykle wiosną.

Tutaj powinno pomóc wycięcie pędu poniżej nekrozy i posmarowanie pastą Funaben 03 PA

3. O wiele mniej prawdopodobna Wertycylioza. Najpierw można zauważyć więdnięcie liści najmłodszych pędów, które w nocy wracają do życia. Dopiero po jakimś czasie można zauważyć trwałe więdnięcie. Czasem też widać suchą zgniliznę przesuwającą się w dół podobnie jak przy Szarej Pleśni. Co ciekawsze w następnym sezonie mogą wybić zdrowe pędy. Jest to dość nietypowa choroba, gdyż bywają lata, w których choroba się nie objawia. Krzewy zarażone tym patogenem można zakupić już w szkółce, gdyż jak wspomniałem objawy mogą nie być w ogóle widoczne.

Można chore pędy wyciąć i spryskać środkiem Topsin 500 SC

Jak widać objawy wszystkich chorób są bardzo podobne, więc trudno będzie określić z opisu, o którą chodzi. Jednak stawiałbym na pierwsze 2, gdyż są najpowszechniejsze.

A i zapomniałbym o Bonice ;-) Oczywiście, można usuwać przekwitłe kwiaty. W przeciwnym razie róża może swoją siłę "włożyć" w produkcję nasion. A nam zwykle zależy na kolejnych kwiatach :-)
użytkownik usunięty

Post autor: użytkownik usunięty »

Dziękuję za odpowiedź, z podanych przez Pana przykładowych możliwości wnioskuję, że mam doczynienia z tą pierwszą, bo faktycznie, nekroza na ogół zatrzymuje się przy rozgałęzieniu. Przyznaję, że dotąd nie zwracałam uwagi na odkażanie sekatora po cięciu jednej róży a przed cięciem drugiej. W tym roku zwrócę na to baczniejszą uwagę.

Teraz może inna kwestia. Kupujemy róże szczopione i... No właśnie są różne szkoły, by sadząc miejsce szczepienia znajdowało się nad powierzchnią gleby i druga szkoła, by miejsce szczepienia znalazło się pod powierzchnią gleby. Ma to zwiększyć odporność róży na przemarzanie i choroby grzybowe, ponoć dobrze jak odmiana szlachetna się zakorzeni w glebie. Szczególnie ma to dotyczyć róż sprowadzanych z rejonów o cieplejszym klimacie np. z Serbii, ale nie tylko. Jakie jest Pańskie zdanie w tej kwestii?

Druga sprawa. Wielu miłośników róż, z mniejszym portfelem, w poszukiwaniu ciekawych odmian wymienia się gałązkami do ukorzenienia. I właśnie, jak lepiej ukorzeniać czy szczepić a może okulizować. Oczywiście zakładając, że pragnę uzyskać roślinę niemal identyczną jak mateczna, chodzi o siłę wzrostu, wybarwienie i obfitość kwitnienia. A jeśli można ukorzeniać, to jakie róże Pan do tego poleca, a jakie absolutnie się do tego nie nadają. Czy taka ukorzeniona sadzonka, bez podkładki będzie odporna na wymarzanie jak roślina mateczna?
Awatar użytkownika
Przemek85
Ekspert
Posty: 254
Rejestracja: 2010-02-02, 16:37

Post autor: Przemek85 »

gosia2501 pisze:Teraz może inna kwestia. Kupujemy róże szczopione i... No właśnie są różne szkoły, by sadząc miejsce szczepienia znajdowało się nad powierzchnią gleby i druga szkoła, by miejsce szczepienia znalazło się pod powierzchnią gleby.
Tutaj rzeczywiście można się spierać, ale tak naprawdę według mnie wszystko zależy od odmiany i od... zimy oczywiście. W przypadku bezśnieżnej zimy jest duże prawdopodobieństwo przemarznięcia róży, szczególnie jeśli chodzi o odmiany nie rosnące w naszej strefie odporności roślin, czyli 7a i wyższe. Stąd standardowo zaleca się przy sadzeniu, aby miejsce okulizacji było pod powierzchnią gleby (zwykle 5cm), a nawet kopczykowanie. I to jest dla mnie najbezpieczniejszy sposób, jeśli nie znamy odporności danej odmiany. Dużo też zależy od odporności samej podkładki, ale w przypadku róż kupowanych w Polsce będzie to Rosa canina lub Rosa multiflora, które dobrze sobie radzą w polskich warunkach. Ja osobiście preferuję zakrywanie miejsca szczepienia.
gosia2501 pisze:I właśnie, jak lepiej ukorzeniać czy szczepić a może okulizować. Oczywiście zakładając, że pragnę uzyskać roślinę niemal identyczną jak mateczna, chodzi o siłę wzrostu, wybarwienie i obfitość kwitnienia.
Tutaj zdecydowanie najlepszym, najpewniejszym i najszybszym sposobem jest okulizacja, czyli szczepienie róży szlachetnej na dzikiej podkładce. W ten sposób uzyskamy każdą odmianę, również te, które słabo się ukorzeniają. Dodatkową zaletą jest szybszy i silniejszy wzrost oraz większa mrozoodporność. Taka metodą już po roku uzyskamy nawet 4-5 silnych pędów. Jednak metoda ta wymaga trochę wprawy.

W przypadku sadzonkowania również uzyskamy identyczną różę, ale potrzeba na to więcej czasu. Oczywiście są odmiany, które ukorzeniają się bardzo szybko, np.: większość róż rabatowych parkowych i pnących. Niestety o wiele trudniej jest w przypadku róż wielkokwiatowych. W tej grupie róż często zauważa się również słabszy wzrost rośliny i większą podatność na mróz.

Sadzonkowanie jest bardzo proste. Zwykle najlepiej ukorzeniają się sadzonki z pędów półzdrewniałych, tzn. posiadających już zabarwiony pąk, ale jeszcze nierozwinięty. Sadzonkę można przyciąć do 3-4cm. Na szczycie dobrze jest zachować ogonek liściowy posiadający 5 liści. Po posadzeniu, sadzonki warto przykryć folią, aby ograniczyć parowanie. Jeśli zauważymy rozwijające się pączki, folię można zdjąć. Zwykle dzieje się to po kilku tygodniach. Aby przyspieszyć ukorzenianie można użyć ukorzeniacza.

Oczywiście wiele osób ma własne metody sadzonkowania róż, które są równie skuteczne, w tym wypadku warto się wymieniać spostrzeżeniami.
użytkownik usunięty

Post autor: użytkownik usunięty »

Przemek85 pisze:(...) Ja osobiście preferuję zakrywanie miejsca szczepienia.
Dziękuję, właśnie o Pańskie prywatne zdanie w tej kwestii mi chodziło. :-D


Wracając do sadzenia róż. W przydomowych ogrodach lubimy łączyć róże z bylinami, a szególnie z lawendami. Wspominał Pan, że róże dobrze jest sadzić w ziemi lekko kwaśnej, natomiast lawendy, ale nie tylko lubią glebę zwapnowaną. Czy podsypywanie lawend i innych bylin dolomitem w sporej ilości nie zaszkodzi różom? Czy może lepiej zrezygnować z takiego sąsiedztwa dla dobra róż?
Awatar użytkownika
Przemek85
Ekspert
Posty: 254
Rejestracja: 2010-02-02, 16:37

Post autor: Przemek85 »

Absolutnie nie rezygnowałbym z takiego sąsiedztwa :-) Lawendy i róże w sąsiedztwie są bardzo popularne i często są ze sobą komponowane. Takie połączenie można znaleźć w prawie każdym ogrodzie.

Lawendy i róże mają podobne wymagania glebowe, wyjątkiem jest tylko kwasowość gleby, ale i tu można znaleźć kompromis. Podsypywanie dolomitem w dużej ilości mogłoby zaszkodzić, dlatego ograniczyłbym stosowanie tak dużych dawek do mniejszych, aby utrzymać neutralny odczyn gleby.

Natomiast bardziej zwróciłbym uwagę na samo przygotowanie stanowiska pod obie rośliny podczas sadzenia. Dla lawendy suche dobrze zdrenowane, piaszczyste, lekko żwirowe, a dla róży próchniczne piaszczysto-gliniaste.
użytkownik usunięty

Post autor: użytkownik usunięty »

Dziękuję za odpowiedź.
Mam jeszcze prośbę, czy są róże na tyle wytrzymałe, żeby rosnąć po północnej stronie budynku i w miejscu przewiewnym, jeśli tak to jakie?
Awatar użytkownika
Przemek85
Ekspert
Posty: 254
Rejestracja: 2010-02-02, 16:37

Post autor: Przemek85 »

Północne stanowisko jest trudnym miejscem ze względu na stosunkowo krótki czas nasłonecznienia, a jak wiadomo, róże uwielbiają się kąpać w słońcu. Na takim stanowisku róża przeważnie będzie kwitnąć mniej obficie. Ale są odmiany, które dosyć dobrze znoszą takie miejsca.

Zdecydowanym faworytem jest dla mnie Bonica '82. Jest to róża, która dobrze sobie radzi w trudnych warunkach. Ogólnie w takich warunkach dobrze sobie także radzą róże pnące, parkowe i historyczne, np: New Dawn, Dortmund, Albertine, American Pillar, Rose de Resht, Alchymist, Jacques Cartier, Louise Odier.

Róże wielkokwiatowe natomiast radzą sobie znacznie gorzej.
użytkownik usunięty

Post autor: użytkownik usunięty »

Bardzo dziękuję, wielkokwiatowych w tym miejscu i tak jakoś nie widzę. ;-) :lol:
ODPOWIEDZ